Katarzyna Obara została zwolniona z TVP podczas urlopu wychowawczego. Co było powodem?
Katarzyna Obara otworzyła się na temat swoich przygód zawodowych, a dokładnie nagłego zwolnienia z Telewizji Polskiej w rozmowie z dziennikarzem Plejady. Kobieta nie ukrywała, że utrata stanowiska spadła na nią, jak grom z jasnego nieba, ponieważ sądziła, że umowa o pracę gwarantuje jej stabilność. Niestety, okazało się inaczej.
Obara pracowała przez jakiś czas w lokalnej telewizji TVP 3, by z czasem stać się prezenterką "Pytania na śniadanie". Kiedy w 2008 roku zaszła w ciążę, w najśmielszych snach nie przypuszczała, że nie wróci już do pracy, która wydawała jej się pewna.
W połowie 2008 r. zaszłam w ciążę i poinformowałam o tym moich przełożonych. Pracowałam wówczas w redakcji "Pytania na śniadanie", którego szefową była Alicja Resich-Modlińska. W kwietniu 2009 r. urodziłam Zuzię i, w związku z tym, że miałam już ten "złoty róg" telewizyjny, czyli umowę o pracę, przysługiwał mi urlop macierzyński, który w pełni wykorzystałam, a po nim skorzystałam z przysługującego mi prawa do rocznego urlopu wychowawczego. Napisałam wniosek w tej sprawie i prezes Braun wyraził na to zgodę. Wydawało mi się, że wszystko jest w porządku i mam do czego wracać
Los, a właściwie pracodawca, spłatał jej figla, bowiem jeszcze w trakcie urlopu wychowawczego kobieta dowiedziała się, że straciła pracę. Powód był kuriozalny?
Pod koniec kwietnia 2010 r., tuż przed długim weekendem majowym, dostałam list polecony z Telewizji Polskiej. Pomyślałam, że to może jakieś zaległe dokumenty. Okazało się, że nie. W środku znajdowało się pismo z informacją, że Telewizja Polska rozwiązuje ze mną umowę o pracę z powodu "likwidacji" mojego stanowiska. A ja wówczas byłam zatrudniona na stanowisku dziennikarz/prezenter. Jakieś kuriozum!
Katarzyna Obara załamała się po utracie pracy?
Dziennikarka przyznała, że nie zdecydowała się pójść do sądu pracy, by dochodzić swoich racji na drodze prawnej. Z upływem czasu nieco tego żałuje, bo wie, że miałaby duże szanse na wygranie sprawy. Niemniej jednak, gdy mogła wykorzystać czas na ewentualne odwołanie się w tej sprawie, jej głowę zaprzątały matczyne obowiązki.
Mocno to przeżyłam. Byłam bardzo zaskoczona tą sytuacją, tym bardziej, że przebywając już na urlopie wychowawczym, nie stanowiłam dla TVP żadnego obciążenia finansowego, nie byłam też obciążeniem dla np. ZUS-u, bo matka na wychowawczym nie otrzymuje świadczeń pieniężnych. Miałam wtedy pięć dni kalendarzowych, żeby zgłosić do sądu pracy, że nie zgadzam się z tą decyzją i chcę pozwać mój zakład pracy. Ale nie miałam do tego głowy, zajmowałam się moim rocznym dzieckiem, poza tym to było tuż przed długim majowym weekendem, administracja pracowała "w kratkę" i... odpuściłam
Obara po tym wydarzeniu nie chciała usiłować wrócić do pracy w stacji TVP. Miała ku temu ważniejsze powody niż urażona duma. Wiedziała bowiem, jak kończą jej koledzy i koleżanki, które ubiegają się o przywrócenie na stanowisko. Nie mieli już możliwości rozwoju?
Owszem, w kodeksie pracy jest wymyk dla pracodawców, którzy chcieliby kogoś zwolnić, ale nie wiedzą jak - można wykorzystać hasło "restrukturyzacja" i utrzymywać, że dane stanowisko będzie likwidowane. Tylko chyba sam pan przyzna, że likwidacja stanowiska "dziennikarz" w Telewizji Polskiej brzmi dość absurdalnie. Mało tego, nawet jeśli dojdzie do takiego zwolnienia, to zwolniony ma pierwszeństwo zatrudnienia w przypadku wznowienia przyjęć do pracy w firmie na tym stanowisku. Ale cóż z tego, że bym wygrała i przywrócono by mnie do pracy? Znałam takie historie z korytarzy TVP. Ludzie wracali na "etat" na Woronicza, sadzało się ich przy biurku i kazało archiwizować taśmy. Nie rozwijali się, tylko powoli umierali
Katarzyna Obara ostro o funkcjonowaniu redakcji "Pytania na śniadanie": psy szczekają, a karawana jedzie dalej
Wieloletni pracownicy nie mieli możliwości "ratowania się", jeśli ich zwolniono. Żaden ze współpracowników nie wychylał nosa poza swój własny interes, bojąc się zapewne, że konsekwencje dosięgną również jego.
Gdy zwalniano Katarzynę Dowbor czy Monikę Richardson, też nikt się Rejtanem w ich sprawie nie kładł. To takie środowisko. Psy szczekają, a karawana jedzie dalej. Każdy dba głównie o siebie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że miejsce na antenie jest ograniczone, doba ma tylko 24 godziny, więc jeśli nie będzie ciebie, to ktoś inny na pewno szybko cię zastąpi
Katarzyna Obara zrezygnowała z pracy w telewizji, bo nikt nie chciał jej zatrudnić?
Dziennikarka próbowała powrócić do telewizji. W tym celu podjęła kontakt z konkurencyjną stacją, jednak jej szef nie był zainteresowany współpracą. Po zmianie dyrekcji TVP spróbowała wrócić do rodzimej stacji, ale ten plan również spalił na panewce. Kobieta nie ukrywa, że tęskniła za zawodem, w którym się spełniała.
Ostatecznie, zrezygnowała z pracy w zawodzie prezenterki ze względu na swoją córkę. Zauważyła bowiem, że musi poświęcać jej więcej czasu, ponieważ rodzina traci, gdy Kasia oddaje się czasochłonnej pracy.
Spotkałam się kiedyś z Edwardem Miszczakiem i usłyszałam od niego, że "drugiej Magdy Mołek TVN nie potrzebuje". Później, gdy Nina Terentiew przeszła do Polsatu i zmieniła się dyrekcja Dwójki, podjęłam próbę powrotu do TVP, ale nic z tego nie wyszło. A że dla mnie praca w telewizji nigdy nie była sprawą życia i śmierci, w pewnym momencie odpuściłam. Poza tym, po urodzeniu Zuzy wszystko się przewartościowało. Zrozumiałam, że bycie dziennikarką stoi mocno w kolizji z życiem rodzinnym. Nie można być na sto procent tu i tu. Zawsze któryś z obszarów cierpi - albo ten prywatny, albo zawodowy. A ja nie chciałam, żeby po kilku latach okazało się, że dziecko mówi do mnie ciociu, zamiast mamo.
Obecnie Katarzyna Obara realizuje się jako właścicielka restauracji. Nie ma się co dziwić, że po tak licznych i bolesnych perturbacjach porzuciła karierę w mediach.
Zobacz też:
Jacek Braciak o słowach Kaczyńskiego dotyczących osób LGBT. "Nie chcę komentować każdego idiotyzmu"
Dagmara Kaźmierska tańczy na jachcie i prezentuje smukłą sylwetkę
Tygodniowy raport zakażeń koronawirusem w Polsce, 29 czerwca











