Były szef "Faktów" wytoczył dwie sprawy z powództwa cywilnego. Pierwsza dotyczy artykułów "Ukryta prawda" i "Nietykalny", opublikowanych w lutym.
Kolejna - głośnego tekstu, w którym gazeta opublikowała zdjęcia zabawek erotycznych i śladów po narkotykach, znalezionych w mieszkaniu, w którym rzekomo przebywał Durczok.
Za pierwszą publikację Durczok domaga się 2 mln złotych, za drugą - 7.
Trzeci pozew, prywatny, dziennikarz złożył przeciwko Sylwestrowi Latkowskiemu i autorom artykułu o molestowaniu na podstawie artykułu kodeksu karnego o poniżeniu i pomówieniu osoby publicznej.
Co ciekawe, dziennikarze "Wprost" także postanowili pozwać Durczoka za słowa, które wygłosił na antenie TOK FM, komentując działania Sylwestra Latkowskiego, Michała Majewskiego, Olgi Wasilewskiej i Marcina Dzierżanowskiego, którzy to ujawnili jego rzekome nadużycia.
"To jest potworny rodzaj dziennikarstwa, które można porównać do wojny hybrydowej prowadzonej przez Putina na Krymie " - stwierdził Durczok.
Dziennikarze domagają się przeprosin za "naruszenie ich dóbr osobistych w postaci dobrego imienia dziennikarskiego".










