Dziennikarz TVN od poniedziałkowego poranka, gdy to ukazał się sensacyjny materiał "Wprost", jest na ustach wszystkich.
Tego samego dnia Kamil pojawił się w radiu TOK FM, gdzie doszło do jego swoistej spowiedzi!
Durczok w pewnym momencie przyznał, że nie jest święty i ma na swoim koncie sporo błędów i grzechów.
"Nie jestem bezgrzesznym, jak wielu z nas popełniam mnóstwo życiowych błędów.
Zapłaciłem za to dość wysoką osobistą cenę, rozstałem się z moją żoną.
Nie jesteśmy po rozwodzie, ale nie mieszkamy ze sobą. To jest cena jaką musiałem zapłacić" - wyznał dziennikarz.
Szef "Faktów" przyznał jednak, że w tych ciężkich chwilach to właśnie żona okazała mu wsparcie i zrozumienie!
"Trzymam się tylko dzięki temu, że żona, z którą się rozstałem, jest dla mnie cały czas wsparciem" - dodał.
"Fakt" przypomina, że małżeństwo Durczoków nigdy nie należało do typowych.
"Dziennikarska para, choć razem, w praktyce żyła oddzielnie. Durczok od 1996 roku pracuje w Warszawie, a jego żona została na Śląsku" - czytamy w tabloidzie.
Co ciekawe, żona już jakiś czas temu sygnalizowała, że życie z mężem na co dzień nie należy do najłatwiejszych!
"Jestem przyzwyczajona, że Kamil wpada i wypada.
Trudniej byłoby mi pewnie wyobrazić sobie sytuację, że mamy siebie na co dzień.
Kilka razy próbowaliśmy zobaczyć, jak będzie wyglądać nasze życie w Warszawie.
Przyjechałam z synem, zamieszkaliśmy w naszym warszawskim mieszkaniu.
Jeśli był to weekend i coś się działo - było przyjemnie.
Ale w większości były to dni, w których Kamil pracował, a ja byłam sama z dzieckiem w domu" - wyznała gorzko Marianna.
W tej całej sytuacji najbardziej współczujemy 18-letniemu Kamilowi juniorowi, który chyba najboleśniej odczuje całą aferę...
Zobacz również:










