Na początku września dziewczyna rozpętała prawdziwą burzę, publikując w sieci zdjęcie z małym liskiem na rękach i podpisem: "Sezon na listy oficjalnie uważam za otwarty. Czas na futra".
Jak łatwo się domyślić, na modelkę spadło wiadro pomyj i oskarżeń. Pisano, że "ma pustkę zamiast mózgu", jest morderczynią, grożono policją, a Joanna Krupa, znana obrończyni zwierząt, stwierdziła nawet, że w skórze Justyny zamieszkał diabeł.
Teraz Pawlicka próbuje wytłumaczyć się z tego, co napisała, podkreślając, że chciała jedynie w niewybredny sposób zażartować. Ze swojej "pasji" noszenia naturalnych futer nie zamierza rezygnować!
"Podpis do zdjęcia był moim głupim żartem" - wyjaśnia w programie "Na językach".
"To zostało źle odebrane. Nie zrobiłam krzywdy żadnemu biednemu liskowi. Lisy, hodowane na futra, są specjalnie do tego przystosowane. Trzeba pamiętać o tym, że to nie ja zabijam, nie ja oprawiam, tylko przedstawiam gotowy produkt, który sprzedaję. Ludzie obrażali mnie, obrażali moją rodzinę, ale ja się nie będę poddawać. To jest moja pasja i za to przepraszać nie będę".










