Justyna Gradek ma zaledwie 28 lat, ale już zdążyła całkowicie zmienić swój wygląd. Jak wyznała w jednej z wcześniejszych rozmów z Pomponikiem, na operację powiększenia piersi zdecydowała się, za namową mamy, w wieku zaledwie 19 lat. To nie jedyny inwazyjny i bolesny zabieg, który uznała za niezbędny:
Zrobiłam sobie BBL czyli transplantację tłuszczu do pośladków Zrobiłam sobie biust no i poprawiłam nos. Usta… delikatnie. Policzki – nie. To naprawdę spory wydatek.
BBL czyli brazylijski lifting pośladków polega na przeszczepie własnego tłuszczu z innych partii ciała w pośladki, uzyskując ich powiększenie i podniesienie. Przez kolejne 4 tygodnie nie wolno siadać (również na sedesie), ani leżeć na wznak, a przez kolejne cztery trzeba używać specjalnej poduszki lub wałka. Powrót do normalnego funkcjonowania jest możliwy po co najmniej 8 tygodniach. Na dodatek to zabieg bardzo kosztowny. Jak ujawnia Justyna:
BBL samo kosztuje około 35 tysięcy i to jeszcze zależy, jakie partie się odsysa. Biust to jest koszt około 16 tysięcy i operacja nosa to 13 tysięcy.
Ujawniła prawdę o operacjach plastycznych
Czy po tym, jak wszystko sobie zmieniła, Gradek czuje się szczęśliwsza? Jak się okazuje, nie do końca:
Problem polega też na tym, że my jesteśmy zagubieni, oglądając to, co jest w internecie: idealne ciała, idealne buzie i to wszystko, jak ja też obserwuję te kobiety, to w moim obrazie w głowie kreuje się ideał. I ja próbuję teraz cały czas osiągnąć coś, co jest niemożliwe. Bo nikt z nas nie jest idealny. Padłam [ofiarą Instagrama], przyznaję, że tak. 2 lata temu zaczęłam spotykać się z panią od rozwoju osobistego, która pomogła mi jakby uwierzyć w siebie i pokochać siebie.
Jak przyznaje Justyna, decyzja o inwazyjnych, bolesnych i kosztownych eksperymentach na własnym ciele ma swoje źródło w kompleksach:
Wynikało to z lat jeszcze młodzieńczych, gdy chodziłam do podstawówki i gimnazjum. Byłam brzydkim dzieckiem. Miałam trądzik, duże usta. One są, jak mówiłam, tylko lekko powiększone, ta górna warga wyciągnięta, żeby była taka „baby doll”. Byłam wyśmiewana, wyzywana od żaby, ropuchy. Mówili na mnie „deska”. „Z przodu deska, z tyłu deska”. To utknęło w mojej głowie, że byłam płaska, wyglądałam jak żaba. I próbowałam za wszelką cenę zmienić swój wygląd. Teraz już powiedziałam sobie „stop”. Nie chcę przegiąć. W tym momencie uważam, że to jest na granicy.
Aktualnie życiu Justyny towarzyszy częsty ból. Głównie we znaki daje jej się biust, tak duży, że nawet nie mieści się w numeracji, stosowanej przez producentów bielizny:
Jest niestety tak, że odczuwam ból, jak za dużo pracuję. Niestety, te piersi ciągną w dół. Gdzieś w mojej głowie pojawił się pomysł zmniejszenia piersi, ale nie wiem czy jestem gotowa na kolejną operację. Może żeby były naturalniejsze. I lżejsze…
Zobacz też:
Alek Baron został ojcem, Jak wyglądają jego córeczki?
Chloe Ferry powiększyła usta. Przesadziła?
Duży wzrost nowych zakażeń. Wiceminister ujawnił dane
***
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE Pomponik.pl








