Joanna Racewicz na imprezie
Joanna Racewicz ostatnimi czasy nieustannie wplątuje się w rozmaite spory internetowe. Joanna Racewicz wybrała się w miniony weekend do jednego z warszawskich klubów. Dziennikarka w towarzystwie dużo młodszego mężczyzny pozwoliła ponieść się imprezowemu szaleństwu. Para nie szczędziła sobie czułości na parkiecie. Joanna Racewicz i tajemniczy przystojniak co chwilę przytulali się i całowali. Romantyczne chwile nie mogły ujść uwadze paparazzi. Odważne zdjęcia z udziałem pary trafiły do mediów. Pojawiły się podejrzenia, że mężczyzna ze zdjęć to nikt inny, jak były partner dziennikarki.
Joanna Racewicz została poproszona o skomentowanie tamtych wydarzeń. W wywiadzie udzielonym dla serwisu "Plejada" nie kryła oburzenia.
Dla mnie to świństwo. Nie będę przebierała w słowach. Proszę sobie wyobrazić, co się czuje, gdy paparazzi chodzą krok w krok za gwiazdą do klubu. To jest przestrzeń prywatna, to jest mój prywatny czas
Joanna Racewicz tłumaczy się z nocnych szaleństw
Joanna Racewicz w wywiadzie udzielonym dla "Plejady" unikała tematu imprezy. Wyraźnie nie chciała odpowiadać na pytania, dotyczące mężczyzny, z którym bawiła się na dyskotece. Oświadczyła, że nie zamierza się tłumaczyć.
"Nie widzę powodu, żeby się z czegokolwiek tłumaczyć i jakkolwiek opowiadać o tym, gdzie jestem, z kim jestem i co robię" - powiedziała w rozmowie z "Plejadą", Joanna Racewicz.
Wczoraj na instagramowym profilu dziennikarki ukazał się pełen oburzenia wpis, w którym wyraziła swoją dezaprobatę w stosunku do działań mediów. Gwiazda wyraźnie nie życzy sobie, aby paparazzi robili jej zdjęcia, a następnie udostępniali je w sieci. Zauważyła jednocześnie, że wokół nas ma miejsce tak wiele dramatycznych wydarzeń, że społeczeństwo powinno skupić się na tym, co naprawdę ważne.
"Naprawdę uważacie, "koleżanki i koledzy", że śledzenie dorosłej kobiety w sobotni wieczór po północy jest interesujące dla Czytelników? A wasze matrymonialne życzenia sprawią, że pobiegnę po welon?" - czytamy w mediach społecznościowych Joanny Racewicz.








