11 lat temu czas dla Joanny Racewicz stanął w miejscu. To właśnie wtedy w katastrofie smoleńskiej zginął jej mąż, Paweł Janeczek.
Ukochany dziennikarki był bowiem Porucznikiem Biura Ochrony Rządu. To właśnie on odpowiadał za bezpieczeństwo rządzących. 10 kwietnia 2010 roku Paweł wsiadł do samolotu razem z Lechem Kaczyńskim i pozostałymi pasażerami i już nigdy z niego nie wysiadł.
Informacja o katastrofie samolotu, na którego pokładzie była polska elita, wstrząsnęła całą Polską. Ten feralny dzień doskonale pamięta Joanna Racewicz, która wówczas straciła ukochanego męża i ojca swojego dziecka Igora.
Co roku 10 kwietnia bolesne wspomnienia budzą się w dziennikarce na nowo. Gwiazda na Instagramie opublikowała poruszający post.
"Zostawcie Tupolewa. Nie zadręczajcie pomników. Przynajmniej tego. Oszczędźcie Janosika. Nie zasypujcie go kwiatami. Proszę. Nigdy nie lubił akademii ku czci, wszelkich wzmożeń ani narodowego zadęcia. Kwiaty tylko w ogrodzie, albo białym wazonie na stole. Jaka szkoda tylko, że nie będę wysłuchana. Jutro, w jedenastą rocznicę, w poważnych garniturach i namaszczonych twarzach staną tu kolejne delegacje, żeby obrzucić groby tonami wiązanek. Aż kamieniom zabraknie powietrza" - napisała gorzko Joasia.
W dalszej części postu Racewicz przyznała, że dziś żyje i uśmiecha się dzięki swojemu synowi Igorowi. To właśnie on jest dla niej motywacją do działania.



***Zobacz więcej materiałów wideo:








