Jakiś czas temu w mediach pojawiły się informacje, że związek Joanny Liszowskiej i szwedzkiego milionera Oli Serneke po 8 latach małżeństwa się rozpadł.
W tabloidach można było przeczytać, że mąż naciskał na Joannę, by rzuciła aktorstwo i wraz z dziećmi wprowadziła się do jego apartamentu w Goeteborgu. Ona jednak nie chciała rezygnować ze swoich pasji. Na temat publikacji w kolorowych magazynach nie wypowiedziała się do dzisiaj.
Kilka dni temu była gościem na premierze nowej komedii romantycznej "Całe szczęście". Zapytana przez dziennikarza "Dzień dobry TVN", jak spędza walentynki i "czy będzie specjalne świętowanie", odpowiedziała dosyć wymijająco.
"You never know" - żartowała. "Nie trzeba kupować wielkich czerwonych serc, tak naprawdę to nie trzeba niczego kupować, bo to w ogóle nie o to chodzi. Oczywiście ten dzień się rozwinął i jest fantastyczny marketingowo, wszystkie sklepy się cieszą. Ale to nie do końca chodzi o to, żeby kupić coś i dać fizycznie, tylko bardziej skupić się na sensie tego święta, dać więcej czułości, okazać miłość i przytulić".
Czyżby rewelacje prasy kolorowej były mocno przesadzone? O tym aktorka nadal milczy...
