Koncert Jerzego Połomskiego, który odbył się 1 października 2018 roku w Domu Kultury w Wołominie, był - jak się okazało - pożegnaniem piosenkarza (sprawdź!) z wierną mu ponad 60 lat publicznością. Uwielbiany przez kilka pokoleń Polaków artysta musiał zrezygnować z występów na żywo...
"Jestem zdrowy, pełen sił, ale mam problemy ze słuchem. Nie mogę sobie pozwolić na żadną fałszywą nutę" - wyznał w marcu tego roku, dodając, że rozstał się z estradą z ogromnym bólem i wielkim żalem.
87. urodziny, które obchodził 18 września, świętował, niestety, w samotności. Nie tylko z powodu obawy przed bardzo groźnym dla ludzi w jego wieku koronawirusem, ale przede wszystkim dlatego, że jego przyjaciele i ludzie, których kochał, już dawno odeszli.
"Całe życie byłem typem samotnika, ale zawsze miałem kogoś, do kogo mogłem zadzwonić, gdy chciałem porozmawiać. Dziś nie ma obok mnie nikogo... Wokół są już tylko puste miejsca" - powiedział w swym ostatnim wywiadzie.

Jerzy Połomski nie kryje, że wiosną tego roku bardzo poważnie rozważał zamieszkanie w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Od lat wspiera tę jedyną w swoim rodzaju placówkę i jej rezydentów.
Na razie jednak wciąż nie zdecydował się na przeprowadzkę, choć - jak twierdzi - czuje, że się starzeje i wie, że nie ma w jego życiu nikogo, kto by mu pomógł, gdyby zaszła taka potrzeba.
Odtwórca mnóstwa niezapomnianych przebojów zawsze podkreślał, że całe swoje życie poświęcił śpiewaniu i cieszył się, że nie jest od nikogo zależny.
"Samotność to dla mnie... swoboda" - wyznał kiedyś i nazwał siebie "samotnym żaglowcem na wzburzonym morzu".
Dziś Jerzy Połomski wie, że samotność jest bardzo przykra.
"Dawniej mi nie przeszkadzała. Teraz muszę się jej ciągle uczyć" - mówi.
Zobacz również:

***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:








