27 stycznia w Dzienniku Ustaw został opublikowany i tego samego dnia zaczął obowiązywać wyrok Trybunału Konstytucyjnego z października zeszłego roku, zakazujący aborcji z powodów empriopatologicznych, czyli gdy badania prenatalne wykazały ciężkie i nieodwracalne upośledzenie lub uszkodzenie płodu, w tym wady letalne, prowadzące do śmierci dziecka krótko po narodzinach.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński od dawna powtarzał, że w ustawie z 1993 roku o planowaniu rodziny najbardziej przeszkadza mu punkt 2, dopuszczający legalną terminację ciąży, gdy u płodu wykryto ciężkie wady rozwojowe, zagrażające jego zdrowiu i życiu. Jego zdaniem, dużo ważniejsze od cierpienia rodziców i dziecka, skazanego na męczarnie, jest to, żeby można je było ochrzcić po narodzinach.
Jak wyjaśnił w udzielonym z ubiegłym tygodniu wywiadzie dla Interii, wpadł na to odwiedzając groby bliskich na cmentarzu:
Po śmierci ojca, matki i brata często bywam na cmentarzu, mijam tam groby dzieci kilkudniowych. To mi nasunęło myśl, że można takie dziecko ochrzcić, pogrzebać, nadać jakąś pamięć - jeśli taka jest wola rodziców. I o tym, w tym duchu powiedziałem. To oczywiście zostało podchwycone i strasznie rozdmuchane przez naszych przeciwników. Bądźmy też uczciwi i precyzyjni: dzisiaj przepisy są tak skonstruowane, że jeżeli ciąża zagraża życiu albo zdrowiu (w tym psychicznemu) matki, to aborcja jest dozwolona. Opowieść, że mamy w praktyce zakaz aborcji to absurd. Może jednak faktycznie coś trzeba zrobić, by odpowiednia wiedza była w tym względzie również w szpitalach. Ale trzeba też pamiętać, że aborcja jest złem a nie dobrem. I nie może być na życzenie.
W odpowiedzi na orzeczenie Trybunału Konstytycyjnego w całej Polsce wybuchły protesty, czego można się było spodziewać, bo według sondaży 73 proc. Polaków sprzeciwia się zaostrzeniu prawa aborcyjnego, przy jedynie 13 proc. popierających. Stąd też pomysł, by zakaz aborcji wprowadzić „kuchennymi drzwiami”, gdyż w Sejmie nigdy nie uzyskał on wystarczającego poparcia.
Jarosław Kaczyński o aborcji
W najnowszym wywiadzie dla tygodnika „Wprost” Jarosław Kaczyński wyraził zdziwienie, skąd to całe zamieszanie:
Wciąż jest dopuszczalna, jeśli ciąża wywodzi się z przestępstwa i jeżeli zagraża życiu, albo zdrowiu kobiety. Chodzi tylko o zespół Downa i Turnera, gdzie możliwość aborcji zlikwidowano.
Akurat jego słowa nie są zgodne ze stanem faktycznym. Parlamentarny Zespół Praw Kobiet i ds. Reprodukcyjnych przedstawił w Sejmie raport, z którego wynika, że w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety aborcje również nie są wykonywane i podał konkretne przykłady, czym to się skończyło. W raporcie znalazły się przypadki kobiet, którym odmówiono aborcji przy zagrożeniu krwotokiem wewnętrznym i pęknięciem macicy oraz zmuszenie do donoszenia ciąży kobiety, u której płodu stwierdzono niedomkniętą czaszkę. Na szczęście prezes PiS-u nie widzi tu żadnego problemu. Jak jasno przypomniał, każdy, kto chce, może dokonać aborcji, tyle, że nie w Polsce:
Wiem, że są ogłoszenia w prasie, które każdy średnio rozgarnięty człowiek rozumie i może sobie taką aborcję za granicą załatwić, taniej lub drożej. Decyzja Trybunału ma charakter prawny i moralny, w praktyce może być różnie, ale wierzę, że i w praktyce coś się zmieni












