Jan Frycz długo miał fatalne kontakty ze swoimi dziećmi. Jego córka Olga miała dwanaście lat, gdy ojciec od nich odszedł.
Aktorka nie kryła żalu i długo nie była w stanie mu wybaczyć, że zostawił rodzinę. "Zbyt dobrze go nie znam, rzadko się widywaliśmy" - mówiła w wywiadzie Olga. Jan tłumaczył, że z żoną Agatą po prostu się nie dobrali, byli niedojrzali i "przerosły ich obowiązki". Pani Agata, z zawodu pielęgniarka, dużo trudu włożyła w to, by utrzymać siebie i dzieci. "W domu nie było zbyt dużo pieniędzy, ale zawsze mieliśmy superdresy i dżinsy. Chodziliśmy w tych samych ciuchach: brat po siostrze, siostra po bracie. Nie wiem, jak mama to robiła, ale co roku wakacje spędzaliśmy nad morzem" - wspominała Olga. Gdy planowała zdawać do szkoły teatralnej, ojciec mocno jej to odradzał. 34-latka była nawet przekonana, że nie dostała się na studia, bo tata "maczał w tym palce". "Wiem, że coś komuś szepnął. Mówił, że dla kobiety to jest zawód podobny do prostytucji" - żaliła się w wywiadzie.Aktorka wyjawiła też, że nie rozmawiali ze sobą ponad osiem lat. Potem jednak nastąpił przełom...

Sytuacja uległa poprawie, gdy Olga przeniosła się z Krakowa do Warszawy, by rozwijać swoją karierę. Jan zaczął zabiegać o kontakty z latoroślą. Nie było to proste, ale postanowił o nią zawalczyć.Córka w pewnym momencie nawet zaczęła rozumieć jego wybory sprzed lat.
"Nie chcę go oceniać, bo jedno, co można powiedzieć o życiu, to to, że jest nieprzewidywalne. Nikogo do niczego nie można zmusić.
Ludzie są razem, ludzie się rozstają. Każdy szuka swojego szczęścia" - wyznała jakiś czas temu Olga.
Jan Frycz swoje szczęście znalazł dopiero u boku trzeciej żony, prawniczki Małgorzaty.
"Złagodniał i zmienił priorytety" - czytamy w "Na Żywo".
Córka pamięta, że gdy sama została mamą, tata przyjechał do szpitala z bukietem róż i maskotką dla wnuczki.
Dla małej Helenki 67-latek zupełnie ponoć stracił głowę.
"Zakochany jest w Helenie, choć to jego czwarta wnuczka. Podobni są do siebie, bo jak się urodziła, była łysa jak mój tato w serialu "Ślepnąc od świateł" - żartowała.
Pan Jan nie zamierza popełniać dawnych błędów i chce być obecny w życiu swoich dzieci i wnucząt.
"Kiedyś śmiałem się, gdy ktoś mówił, że najcenniejszy jest czas spędzony z rodziną. Dziś widzę, że to właśnie ma sens" - przekonuje aktor.


***








