Reklama
Reklama

Jacek Borkowski: Była żona mu nie odpuszcza

Chociaż od rozwodu minęło 15 lat, nadal nie zakończył spraw sądowych z byłą żoną Katarzyną. Rodzina zmarłej Magdy też nie ustaje z nim w walce.

- Gdyby ktoś powiedział mi, że przez kilkanaście lat można tak zaciekle walczyć z drugim człowiekiem, to bym nie uwierzył - przyznaje w rozmowie z "Na żywo" Jacek Borkowski (59 l.). - Wygląda na to, że moim przekleństwem są kobiety, które pragną wyłudzić ode mnie jak najwięcej pieniędzy - dodaje z wyraźną frustracją.

Prawdą jest, że już od piętnastu lat płaci wysokie alimenty na konto byłej żony Katarzyny Borkowskiej (58 l.). Zostały one zasądzone w 2003 r. w toku sprawy rozwodowej. Jednak przez lata aktor nie wywiązywał się w pełni z zobowiązań wobec Katarzyny, więc wytoczyła mu kolejną sądową batalię - tym razem o zaległe należności.

Reklama

Ciągnie się ona do dziś. Już za kilka dni byli małżonkowie znów spotkają się w sądzie. Na tej rozprawie mają dokończyć podział majątku z małżeństwa. - Tak naprawdę dom odziedziczyłem po babci, a na resztę zapracowałem sam. Nie rozumiem, czym mam się dzielić? - pyta aktor.

Jednak jego słowa nie zmienią faktów. Małżonkowie przeżyli wspólnie 20 lat i w tym okresie razem wychowywali córkę Karolinę (35 l.). Wydawało się, że to był dobry czas dla pary, którą często przedstawiano jako przykład dobranego małżeństwa. Dlatego porzucenie żony dla Magdaleny Gotowieckiej (†45 l.) nawet dla jego bliskich było zaskoczeniem.

- Nasze rozstanie było nieuniknione. Więcej nas dzieliło niż łączyło. Tkwiłem w związku na siłę, bo chciałem, żeby córka wychowywała się w pełnej rodzinie. Kiedy się usamodzielniła, mogłem odejść - komentował rozwód aktor. - Nie będę się biczował za to, że poszedłem za głosem serca - dodawał.

Jednak bez względu na argumenty przedstawiane przez artystę, Katarzyna mocno przeżywała rozpad rodziny. Zwłaszcza że decyzja męża miała ogromny wpływ na jej status materialny. W końcu już na początku małżeństwa zrezygnowała z realizowania się zawodowo, aby w pełni poświęcić się domowym obowiązkom i wychowaniu córki.

- Katarzyna była przekonana, że są z Jackiem szczęśliwi i spokojnie patrzyła w przyszłość. Jej rany jeszcze długo się nie zagoją - zdradza tygodnikowi znajomy rodziny.

To, że aktor dwa lata temu został wdowcem i obecnie sam wychowuje dwoje dzieci - Magdę (12 l.) i Jacka (14 l.) - wiele zmieniło w jego sytuacji. Teraz artysta najchętniej pogodziłby się z byłą żoną i znalazł polubowne rozwiązanie. - Jestem gotów spotkać się z Katarzyną, podać jej rękę i porozmawiać - deklarował jeszcze kilka miesięcy temu w rozmowie z tygodnikiem. Ale sprawy nie udało się zamknąć.

Na tym nie koniec prawnych kłopotów artysty. Od dwóch lat regularnie stawia się w Sądzie Rejonowym w Wołominie. Tam toczy się bowiem sprawa między nim a Barbarą i Adrianą Gotowieckimi, czyli babcią i ciotką jego dzieci z małżeństwa aktora i Magdaleny. Rodzina zmarłej pragnie zabezpieczyć kontakty z dziećmi aktora.

Zgodnie z dotychczasowymi ustaleniami, babcia ma prawo dzwonić do wnuków i kontaktować się z nimi przez internet, ale takie rozwiązanie jej nie wystarcza. Barbara wytoczyła byłemu zięciowi jeszcze jeden proces - chodzi o spłatę 30 tys. zł kredytu, jaki miała zaciągnąć dla córki. Kobieta liczyła, że po śmierci Magdaleny Jacek przejmie spłatę rat. Jednak tak się nie stało.

- Miałem rozdzielność majątkową. Po śmierci żony nie muszę już niczego spłacać - kwituje aktor. - Spodziewam się tego, że była teściowa zechce kiedyś odzyskać te pieniądze od wnuków. W końcu Magda i Jacek jako spadkobiercy żony odziedziczyli dług - mówi.

Piętrzące się procesy spędzają sen z powiek Borkowskiemu. Zwłaszcza że w tym sezonie znów powróciły dyskusje na temat przyszłości "Klanu". Serial jest głównym źródłem dochodu artysty. Czy da sobie radę, kiedy go straci?

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Jacek Borkowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy