Izabella Krzan i Tomasz Kammel znów razem. Podczas spotkania doszło do takiej sceny

Izabella Krzan i Tomasz Kammel znów spotkają się na ekranie... choć tym razem online, na profilu "Kanału Zero". Iza już przywitała w ekipie nowy "nabytek" Krzysztofa Stanowskiego. Na Instagramie wykonali powitalny taniec."Krzammel powraca! Widzimy się w ten czwartek 05.09 w Kanale Zero o godzinie 7:00! Koniecznie oglądajcie poranek!" - napisano pod najnowszym filmikiem na instagramowym profilu kanału.

Fani są wyraźnie zachwyceni tym połączeniem."Stara ekipa z 'Pytania na śniadanie' była naprawdę spoko", Myślę, że ten duet będzie świetny. Nie zawiedźcie mnie!", "Wzięcie Tomka do kanału to dobry ruch", "Super Was widzieć razem" - piszą ludzie.Choć niektórzy zauważają, że prezenterzy, którzy stracili pracę w TVP, nie są najlepszym rozwiązaniem ze względu na wywoływane przez ostatnie lata kontrowersje, Stanowski słynie z tego, że lubi łączyć ludzi o różnych światopoglądach. Wszystko wskazuje, że na razie jest zadowolony ze swojej decyzji.

Warto podkreślić, że Kammel nie gryzł się w język i witając się w "Kanale Zero" jasno podsumował, co myśli o swojej dotychczasowej współpracy z TVP.

"Po pierwsze nie miałem wyboru, jeśli chodzi o mojego poprzedniego pracodawcę i tak wyszło, że trzeba się było pożegnać. Pomyślałem, sobie, że w telewizji to ja już zrobiłem wszystko. (...) Wszedłem w sumie na szczyt. I teraz każda następna rzecz w tym obszarze byłaby powtarzaniem. Jeżeli to ma być przełom, to niech to będzie próba od zera" - wyznał przed kamerami.

Opowiedział także, jak bardzo oczekuje ponownej współpracy z Izabellą. Widać, że bardzo mu zależy na relacji z młodszą prezenterką."Nie mogę się doczekać powrotu w duecie z Izą, bo pracowałem z nią ostatnio 29 grudnia i to już jest osiem miesięcy - zdecydowanie za długo" - wyznał.

Czytaj też:

Doniesienia o Krzan i Kammelu to nie były tylko plotki. W sieci wrze

Sensacyjne doniesienia ws. Tomasza Kammela i Izabelli Krzan okazały się prawdą. A jednak

Po wielu latach odchodzi z "Teleexpressu". Nie do wiary, co wyjawiła na sam koniec