Reklama
Reklama

Irena Dziedzic nie znosiła Violetty Villas. Kosmiczna awantura w Opolu...

W latach 60. Irena Dziedzic była uważana za kobietę o nieograniczonej władzy w TVP. Jeśli ktoś się jej nie spodobał, mógł od razu pożegnać się z karierą. O tym, że „żelazna dama TVP” mogła wszystko, przekonała się na własnej skórze młodziutka Czesława Gospodarek znana wszystkim Polakom jako Violetta Villas.

Respekt przed Ireną Dziedzic czuł nawet wszechmocny prezes Włodzimierz Sokorski, który żelazną ręką rządził na Woronicza, gdy ona była u szczytu sławy. Z niewiadomych przyczyn "żelazna dama" poczuła niechęć od pierwszego wejrzenia do Czesławy Gospodarek...

Dziedzic i Villas: Gwiazda i debiutantka nie zapałały do siebie sympatią

Na początku kariery Czesława, która na potrzeby kariery przemianowała się na Violettę Villas, była skromniutką dziewczyną, która wyrwała się z rodzinnego Lewina, by spełniać swoje marzenia. Burza włosów, mocny makijaż i dopasowane suknie nie od razu stały się jej znakami rozpoznawczymi.

Reklama

Violetta była młodziutką piosenkarką stawiającą pierwsze kroki na estradzie, gdy po raz pierwszy spotkała Irenę Dziedzic. Znała ją z telewizji, ceniła i podziwiała, ale wiedziała, że nie wolno z nią zadzierać.

W 1961 roku, gdy piosenka „Dla ciebie miły” Violetty wygrała plebiscyt „Expressu Wieczornego”, 23-letną wschodzącą gwiazdę zaproszono na 1. Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie. Jak wyznała potem Villas  Wojtkowi Jagielskiemi w "Wieczorze z Wampirem":

„To była dla mnie wielka szansa. Byłam podekscytowana, ale i przerażona zarazem, bo nie miałam co na siebie włożyć. Wystąpiłam we własnej biednej zielonej sukieneczce, w której chodziłam na co dzień”.

Pierwsze skrzypce na festiwalu grała, oczywiście, Irena Dziedzic. Nie dość, że zapowiadała wykonawców (na scenie towarzyszyli jej Lucjan Kydryński, Zofia Słaboszewska i Mieczysław Voit), ale też miała wiele do powiedzenia za kulisami imprezy. Niestety, występ Violetty zrobił na niej fatalne wrażenie...

Irena Dziedzic: Ile prawdy było w legendzie z nożyczkami?

Irena Dziedzic wprost powiedziała Violetcie, że może i ma niezły głos i odrobinę talentu, ale wygląda jak prowincjuszka i po prostu nie nadaje się, by pokazywać ją światu. Jak wspominała Villas w wywiadzie dla "Faktu":

„Przyszła do mnie do garderoby i powiedziała, że mam niemodną fryzurę i że trzeba mi przerzedzić włosy. „Wytniemy je!” - zarządziła, złapała nożyczki i wystrzygła mnie jak mniszkę. Wyglądałam okropnie, beczałam przez to w toalecie i nie chciałam wyjść”.

Jakby tego było mało, Irena Dziedzic poszła do reżysera festiwalu, Jerzego Gruz, i zrobiła mu koszmarną awanturę za „postawienie tej wiejskiej dziewuchy przed kamerą”. Gruza napisał wiele lat później w jednej ze swoich książek, że Dziedzic miała problem z zaakceptowaniem Violetty, ale z całą pewnością jej nie ostrzygła. Jak zapewniał w "Telewizyjnym alfabecie wspomnień":

„Z Violettą były problemy: jak ją ubrać, jak uczesać. Była zjawiskowa głosowo, ale niestety ciężka do ubrania i pokazania. Kamera jej po prostu nie lubiła. Jej włosy to był naprawdę wielki kłopot. Na tym festiwalu kazano jej włosy upiąć, ale nikt ich nie wycinał”.

Violetta Villas: Irena Dziedzic zatruła jej początki kariery

Violetta Villas latami uparcie powtarzała w wywiadach swoją wersji wydarzeń. Korzystała z każdej okazji, by żalić się na Irenę Dziedzic i opowiadać, jak bardzo została przez nią skrzywdzona.

Violetta była przekonana, że "Dziedzicowa", jak ją nazywała, przekonała dyrektora Pagartu, z którym się przyjaźniła, żeby podsunął jej do podpisania zgodę na to, by jej strojami i fryzurami zajmowali się specjaliści.

„I odtąd oni mnie krzywdzili. To, co dla mnie dobierali, nie pasowało do mojego typu urody” – skarżyła się diwa Bohdanowi Gadomskiemu z „Angory”.

Irena Dziedzic i Violetta Villas: Kosmiczna awantura w Opolu. Interweniował premier!

Zawodowe drogi Villas i Dziedzic krzyżowały się bardzo często. Do największej awantury między piosenkarką a dziennikarką doszło podczas festiwalu w Opolu w 1964 roku. Jak pisał Wacław Panek w książce "Czarownice nad Opolem":

„Przyjechała Violetta do wielkiego świata w jakiejś koszmarnej kiecce, której przed koncertem nikt nie obejrzał. Kiedy weszła na estradę, wszystkim organizatorom, zwłaszcza Irenie Dziedzic, nogi się ugięły. Ale było już za późno".

Podobno premier Cyrankiewicz zadzwonił wtedy do Ireny Dziedzic, żeby zrobiła coś z „tą okropną dziewczyną”. Dziennikarka,  wiedząc, że Violetta ma przed sobą jeszcze jedno wyjście na scenę, kazała swej garderobianej przebrać ją w białą suknię na ramiączkach, rozszerzaną ku dołowi.

"Wyglądałam, jakby ktoś zerwał z okna firankę i ją na mnie powiesił” – twierdziła piosenkarka.

Tego wieczoru wchodzącą na scenę Violettę powitały salwy śmiechu, bo rzeczywiście wyglądała kuriozalnie. Odchorowała swój występ i śmiertelnie obraziła się na Irenę.Do końca życia utrzymywała, że "Dziedzicowa" chciała ją zniszczyć.


Zobacz też:

Syn Krawczyka i niespodziewana sytuacja za kulisami festiwalu w Opolu [POMPONIK EXCLUSIVE]

Doda jak srebrny anioł, a Marina niczym księżniczka Disneya. Najpiękniejsze stylizacje z Opola

Kto wygrał Debiuty na Festiwalu w Opolu? Zaskakujące rozstrzygnięcia

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Irena Dziedzic | Violetta Villas | Festiwal w Opolu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy