Od weekendu prawicowe media ekscytują się "aferą", którą wywołał prezydent Warszawy.Przypomnijmy, że Trzaskowski brał udział w urodzinach przyjaciółki w jednym z klubów nad Wisłą.Politykowi w pewnym momencie zaczęła przeszkadzać muzyka i zasugerował DJ-owi, aby ten puścił coś żywszego.Nagranie trafiło do sieci i wywołało spore zamieszanie. Trzaskowski oznajmia w nim, że "to jego miasto", co wywołało oburzenie wśród zebranych. Przychylni mu dziennikarze przekonywali, że to nic wielkiego, bo przecież każdemu chyba zdarzyło się podejść kiedyś do DJ-a, by ten puścił jakiś inny kawałek. Prawicowe media uznały, że to jednak duża afera, która ukazuje prawdziwą twarz prezydenta. Sprawa pewnie powoli zaczęłaby przycichać, ale wtem niespodziewanie w obronę Rafała postanowiła włączyć się jego poprzedniczka.

Hanna Gronkiewicz-Waltz fachowym okiem oceniła, że to "normalne zachowanie na dyskotece", a ona sama w młodości bawiła się o wiele lepiej, choć czasy nie były zbyt sprzyjające. "Jeśli ktoś ma tylko problemy jak normalne zachowanie na dyskotece, czyli po prostu luz, to powiem wam, jako mająca 7 krzyżyk, to żałujcie, że jesteście takiego starego ducha. Moje pokolenie jednak dobrze się bawiło mimo komuny" - pisze Hanna na Twitterze. Zgadzacie się z nią? A może faktycznie Rafał "to moje miasto" Trzaskowski nieco przegiął?


***








