"Megakocik-Samolocik", bo tak sam siebie tytułuje Arek Kocik, jest 51-letnim ekscentrykiem kochającym luksus. Zanim trafił do "Królowych życia", dał się poznać ogromnej rzeszy internautów jako przyjaciel Lorda Kruszwila, którego w sieci śledzi kilka milionów osób! Popularny youtuber nazwał wręcz Arka... ojcem, a przez pewien czas mieszkał pod jego dachem i bez skrępowania korzystał z jego gościnności.
Wie, co robić, by zarobić
"Megakot" tak naprawdę nazywa się Arkadiusz Zgorzelski i jest biznesmenem odnoszącym ogromne sukcesy w branży deweloperskiej. Arek zawsze miał głowę do interesów i wiedział, co robić, by zarobić! Pewnie dlatego niedawno - w październiku tego roku - zarejestrował w sądzie spółkę jawną, którą pod koniec sierpnia powołał do życia razem z... Lordem Kruszwilem.
Od miesiąca dwie wielkie gwiazdy polskiego YouTuba są współwłaścicielami firmy zajmującej się - jak wynika w wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego - "realizacją projektów budowlanych związanych ze wznoszeniem budynków mieszkalnych i niemieszkalnych" oraz "pośrednictwem w obrocie nieruchomościami".
Nazwisko "Megakota" widnieje też w rubryce "dane wspólników" w rejestrach kilkunastu innych spółek budowlanych! Największą z nich, w której Arek ma udziały o wartości 1,3 milina złotych, zarządza... matka celebryty.
Miłośnik kobiecych wdzięków i wróg operacji plastycznych
W branży nieruchomości pracuje też syn Arka Kocika, Konrad. Gwiazdor 11. edycji "Królowych życia" ma z prowadzącym własne "mobilne biuro nieruchomości" Konradem świetny kontakt, ale w biznesie jest dla syna bezwzględny i nie daje mu żadnej taryfy ulgowej.
"Megakot" zdecydował się na udział w "Królowych życia", bo obiecano mu, że będzie mógł robić przed kamerą to, co będzie chciał. Arek dał się poznać fanom show TTV jako wielki miłośnik kobiecych wdzięków i wróg operacji plastycznych.
"Kobiety, które poddają się zbyt wielu zabiegom medycyny estetycznej, są dla mnie aseksualne" - stwierdził w jednym z odcinków programu i zapewnił, że sam nigdy nie będzie "się poprawiał".
Ja się ogólnie nie naciągam. Nic nie robię. Nie mam zamiaru w ogóle
Z popularności nie ma pieniędzy
Arek Kocik jest bez wątpienia jednym z najbardziej kolorowych "ptaków" polskiego show-biznesu. Ma ogromną rzeszę fanów, którzy podziwiają go przede wszystkim za ogromne poczucie humoru. Nie wszystkim oczywiście podoba się to, w jaki sposób Arek "istnieje" w mediach. Hejterzy wprost nazywają go "patocelebrytą" i "podstarzałym świrem pozującym na nastolatka".
On jednak nie przejmuje się pełnymi jadu nienawistnymi komentarzami, bo wychodzi z założenia, że "nie jest ważne, jak mówią, byle nie przekręcali nazwiska".
Dagmara Kaźmierska: Cała prawda o mężu "Królowej życia"! Ślub odbył się w areszcie!
"Megakot" nie kryje, że jako biznesmen jest... dzieckiem transformacji gospodarczej, jaka nastąpiła w Polsce po 1989 roku. Właśnie wtedy, gdy zaczęto w naszym kraju wprowadzać rewolucyjny "Plan Balcerowicza", Arek wchodził w dorosłość i bez problemu znalazł sobie miejsce na nowo powstałym tzw. wolnym rynku.
Miałem 18 lat, jak zacząłem handlować. Sprzedawałem różne pierdoły, najczęściej kasety. Kupowałem je od innych ludzi, którzy je nagrywali. Miałem taki lombard. Robiłem to na bardzo dużą skalę. Później handlowałem samochodami z Holandii przez dwa lata, a później miałem transport i spedycję. I handel ciężarówkami
Dziś Arek obraca milionami i szczyci się tym, że zarabia je uczciwą, ciężką pracą. Pytany, po co mu tak naprawdę "fejm", jaki daje udział w "Królowych życia", twierdzi, że występy w show traktuje jak rozrywkę, która przy okazji zaspokaja jego potrzebę... miłości i akceptacji.
Czuję się kochany. Na pewno nie robię tego dla pieniędzy, bo z popularności po prostu nie ma pieniędzy
***
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE Pomponik.pl








