Zazdrość nie jest mi obca. Jeśli jej proporcje są zdrowe, sygnalizuje, że ktoś jest dla nas ciągle ważny, że boimy się go stracić. Tak, bywam zazdrosny o żonę - przyznaje Grzegorz Damięcki (51).
Z uśmiechem na twarzy przegląda swoje zdjęcia z ogoloną głową i postawionym na cukier irokezem. To był wyraz jego buntu, manifestacji przeciwko światu. Ten okres dobrze zapamiętał również z innego powodu. Pod koniec lat 70. małżeństwo jego rodziców - reżyserki Barbary Borys-Damięckiej i aktora Damiana Damięckiego rozpadło się.
Wrażliwy nastolatek bardzo to przeżył, w liceum nie zdał z klasy do klasy. To wtedy obiecał sobie, że zrobi wszystko, by nie popełnić ich błędu i stworzy związek na dobre i na złe. I słowa dotrzymał, gdy poznał Dominikę Laskowską.
Pobrali się w 1991 r. On był wtedy początkującym aktorem z angażem w Teatrze Ateneum, ona została wkrótce scenografką i projektantką wnętrz.
- Żona zna wszystkie mroczne strony mojego zawodu, przeżyła ze mną 28 lat, gdyby nie była silna, pewnie już dawno powiedziałaby mi: "Bardzo dziękuję" - twierdzi Grzegorz.
Aktor zdaje sobie sprawę z czyhających na małżonków niebezpieczeństw. Uważa, że nie jest łatwo być przez lata w jednym związku.
- Dopóki miłość jest silna, "chemiczna", wierność jest łatwizną. A kiedy się kończy, czy należy być ze sobą na siłę? Nie chciałbym żyć bez miłości tylko dlatego, że tak jest wygodnie: z przyzwyczajenia, z konwenansu. To nieuczciwość - twierdzi.
Do niego los się uśmiechnął. Razem z żoną tworzą zgrany duet. Ale nic nie przyszło samo. Oboje pielęgnują swoje uczucie.
- Nasz związek opiera się na miłości i zaufaniu. Czy to wystarczająca gwarancja? Uczciwie powiem - nie wiem. Ani nic nie jest dane, ani nic nie jest odebrane człowiekowi na zawsze - wyznaje. I wie, co mówi.
Ich małżeństwa nie ominęły trudne chwile, na szczęście to tylko ich wzmocniło. Gdziekolwiek jest, cokolwiek robi, bliscy są jego azymutem. - Rodzina jest jak kubeł zimnej wody na moją rozpaloną głowę i wszystkie błądzące po niej myśli. Nie szukam ochrony przed ludzką i artystyczną egzaltacją - zapewnia.
W kamienicy na warszawskim Żoliborzu uwili z ukochaną swoje gniazdko. Lubi to miejsce, choć ostatnio z trudem tu wypoczywa. - Dostaliśmy prezent w postaci maleństwa - mówi o półtorarocznej córeczce. Aktor, tak jak przy dwójce starszych dzieci, tak i teraz, bardzo przeżywa każdą ich wizytę w przychodni lekarskiej. To prawdopodobnie rodzaj traumy.
- W dzieciństwie zaaplikowano mi niewłaściwą szczepionkę. Wywołała takie powikłania, że groziła mi tracheotomia - wyznał przed laty. Gdy pamięć o tych trudnych chwilach wraca, zawsze może liczyć na wsparcie Dominiki. Jej spokój, opanowanie i rzeczowa rozmowa pomagają mu odzyskać równowagę. I za to jest jej wdzięczny.









