Wkrótce minie trzecia rocznica śmierci Zuzanny Kolskiej. Jej mama regularnie chodzi na grób w Łasku, zapala lampkę. Zbiera pamiątki po córce: prace od szkoły podstawowej, rysunki, notatki. W ubiegłym roku przygotowała wystawę jej fotografii we Wrocławiu.
- Nie pokazałam wszystkiego. Zuzia robiła krótkie filmy, śpiewała, nagrywała płyty. Jeszcze nie otworzyłam wielu plików. Nie jestem w stanie. Muszę się wzmocnić, muszę być silniejsza, żeby działać dalej - wyznała Grażyna Błęcka-Kolska w ostatnim wywiadzie dla magazynu "Well".
Ma wsparcie w swoich przyjaciółkach, a jedną z nich jest Małgorzata Pieńkowska (52 l.). Panie znają się od dawna i bardzo lubią. Kiedy Grażyna w 2010 roku dołączyła do obsady "M jak miłość", miały okazje się spotykać.
Po śmierci Zuzi Małgosia czuła potrzebę, by uściskać pogrążoną w rozpaczy koleżankę, choć przez chwilę przy niej pobyć. Rzuciła wszystko i pojechała do Łaska ze słowami pociechy.
- Była bardzo poruszona. Sama ma córkę w wieku Zuzy. Nie wyobraża sobie, by mogła ją stracić. Śmierć dziecka to niewyobrażalna tragedia, a świadomość, że sama matka mogła się do tego przyczynić, była dla niej porażająca - mówi "Dobremu Tygodniowi" znajoma aktorki.
Przypomnijmy, że Zuzia zginęła w wypadku samochodowym we Wrocławiu. Auto, które wpadło w poślizg, prowadziła Grażyna Błęcka-Kolska.
Małgorzata również przeżyła trudne chwile, dlatego w stosunku do koleżanki czuje dużo empatii. W 2003 roku jak grom z jasnego nieba spadła na nią wiadomość, że ma raka piersi. Podjęła heroiczną walkę z chorobą, którą szczęśliwie wygrała. Jednak rozpadło się jej małżeństwo z Jackiem Sobalą.
Aktorce udało się przetrwać najgorszy czas dzięki roli w "M jak miłość". Rzuciła się w wir obowiązków. Na planie mało kto wiedział, że jest chora, miała operację, przechodzi terapię i straciła włosy. Grała w peruce.

Zajęć, które pozwoliłyby oderwać się od codzienności i smutnych myśli brakowało Grażynie. - Jest mi bardzo przykro, że nikt z tej wielkiej filmowej rodziny nie wpadł na to, żeby mi zaproponować pracę, kiedy było mi naprawdę ciężko. Produkuje się przecież tyle seriali - mówiła z goryczą w jednym z wywiadów.
Małgosia w rozmowie z producentami "M jak miłość", sugerowała nawet, by bohaterka grana przez Grażynę wróciła. Ale nic z tych planów nie wyszło. Pogodzenie się z losem zajęło cierpiącej matce sporo czasu.
- Doświadczyłam tyle bólu, że dzisiaj nic nie jest w stanie mnie dotknąć - wyznała w wywiadzie.
Przeszła profesjonalną terapię, ale ciągle brak jej optymizmu. Z goryczą przyznaje, że już nie ma złudzeń, co do miłości. - Może jednak tak zostałam przez życie obtłuczona, że już w to nie wierzę? Bez oczekiwań patrzę w przyszłość - mówi ze smutkiem.
Przyjaciółka ją przekonuje, że trzeba o siebie walczyć. - Małgosia czasem do niej dzwoni, serdecznie porozmawia, coś doradzi. Sugeruje, że swoje przeżycia mogłaby przelać w sztukę i przygotować monodram - mówi jej znajoma.
Pieńkowska z powodzeniem jeździ po kraju ze swoim spektaklem "Zofia", a spotkania z publicznością dają jej dużo radości. Pomocną dłoń wyciągnął do Grażyny były mąż, Jan Jakub Kolski. Paradoksalnie śmierć córki na nowo ich zbliżyła. Grażyna właśnie przygotowuje się do głównej roli w jego nowym filmie "Ułaskawione".
- Na razie schudłam 8 kilogramów, ale założyłam, że zrzucę 15. Ćwiczyłam, chodziłam po górach. Zamierzam biegać. Bohaterka jest sucha, ogorzała, silna i ma charyzmę - zdradza w ostatnim wywiadzie.
Teraz najbardziej zależy jej na tym, by wrócić do zawodu. Czy nie obawia się współpracy z dawnym ukochanym?
- Najciekawsze role zawsze dostawałam od Jana Jakuba. Mamy normalne relacje, lubimy się. Jesteśmy w jakimś stopniu rodziną poprzez przyrodnią siostrę Zuzy. Córka kochała i zaakceptowała Polę. Chcę, by ktoś o Zuzi pamiętał - wyznaje.
Ale to nie koniec dobrych wiadomości. Aktorka dostała kolejną propozycję zawodową. W filmie biograficznym o Violecie Villas Grażyna zagra matkę artystki.










