Reklama
Reklama

Filip Chajzer o śmierci syna: Czasami jest lepiej, czasami gorzej

Filip Chajzer (33 l.) o śmierci syna Maksa poinformował na Facebooku. Teraz wraca do tematu w najnowszym wywiadzie dla tygodnika "Newsweek".

Chłopiec zginął dwa lata temu w wypadku samochodowym. Dramat wydarzył się kilka kilometrów przed Płońskiem (woj. mazowieckie), na drodze krajowej numer 7 z Warszawy do Gdańska. Za kierownicą srebrnej skody fabii siedział teść Filipa Chajzera, a obok - na miejscu pasażera - Maksymilian. Na prostym odcinku drogi samochód uderzył w tył naczepy samochodu ciężarowego stojącego na poboczu jezdni.

Tragiczna wieść zastała Filipa w Stanach Zjednoczonych, gdzie spędzał on wakacje.

"Straciłem moje dziecko. Syna, którego kochałem nad wszystko na świecie. Moje życie właśnie straciło sens. Jestem w bardzo złym stanie" - napisał na swoim internetowym profilu dwa lata temu.

Reklama

W najnowszym wywiadzie dla "Newsweeka" dziennikarz wraca do tragedii i opowiada o wielkiej przemianie, jaką przeszedł po śmierci syna. Jak mówi, pierwszy Dzień Dziecka bez Maksa był dla niego koszmarem. Wtedy też postanowił, że zacznie pomagać innym.

"W takiej sytuacji przewartościowujesz całe swoje życie. I chcesz żyć tak, aby ktoś był z ciebie kiedyś dumny. Przynajmniej ja się staram i mam nadzieję, że tak kiedyś będzie" - mówi Chajzer.

Podkreśla, że żałoby po synu jeszcze nie przeżył i prawdopodobnie nigdy nie przeżyje.

"To jest sinusoida emocji, nerwów, myśli. Czasami jest lepiej, czasami gorzej. Często tego na zewnątrz nie widać, ale zawsze masz to w środku, budzisz się z tym, z tym idziesz spać. Myśl o dziecku, którego już nie ma, zawsze jest gdzieś z tyłu głowy, zawsze. Natomiast bardzo się cieszę, że moje życie jakoś się poukładało, że można je zacząć chociaż trochę na nowo" - opowiada.

Obecnie stara się pomagać jak tylko może. Ostatnio głośno było w mediach o 12-letniej Oliwii, której Chajzer zorganizował urodziny. Przyszło cztery tysiące osób. Wcześniej pomógł m.in. powstańcom i chorym dzieciom.

"Moi koledzy i koleżanki z branży w wolnym czasie chodzą po czerwonych dywanach i szczerzą się do aparatów, stając plecami do kartonowych ścianek z kolorowymi znaczkami. Wolę spędzać swój czas bardziej konstruktywnie" - mówi Chajzer w wywiadzie.

***

Zobacz więcej materiałów:

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy