Piosenkarka nie przejęła się e-mailami i potraktowała je jak zwykły spam. Ale jej mąż Marc Anthony (38 l.) poważnie się zaniepokoił. Źródło donosi, że "zatrudnił dwóch dodatkowych ochroniarzy, którzy pilnują Lopez wszędzie, gdzie tylko się pojawi."
Rzecznik prasowy J.Lo zaprzecza tym doniesieniom i utrzymuje, że piosenkarka nie powiększyła liczby swoich ochroniarzy.
Sprawę komentuje organizacja PETA (Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt):
"Każdy rodzaj przemocy jest zły. Ale J.Lo musi skończyć z prawdziwą przemocą, jaką promuje i wspiera, a nie zatrudniać dodatkową ochronę, której nie potrzebuje".
Zabrzmiało tak, jakby to PETA była autorem listów...








