Jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia. Aktor, by jego żona miała komfort pracy, unikał wspólnego udziału w przedsięwzięciach teatralnych. I nawet jeśli w spektaklu, który sam reżyserował, była rola dla Beaty, nie proponował jej. Bo ostatnią rzeczą, jakiej chciał, to usłyszeć, że cokolwiek załatwił swojej żonie. Nie mówiąc już o tym, że nie wyobrażał sobie, aby mogli razem stanąć na scenie.
Taka sytuacja trwała latami. A aktorka cierpliwie czekała. Czuła, że kiedyś jednak to się zmieni. I miała rację! Zmiany dokonała Krystyna Janda, która namówiła aktora, by razem z żoną zagrał w spektaklu "Przygoda".
"Musiałam dwa lata czekać na jego ostateczną decyzję, ale było warto" - mówi Janda. A wspólna praca małżonków tak bardzo spodobała się Englertowi, że planuje kolejny realizowany razem spektakl. I dzisiaj już nie ma oporów, aby swobodnie mówić o tym, jak pracuje mu się z żoną.
"Zagraliśmy razem, bo na tym etapie naszego małżeństwa było to już możliwe. Beata doskonale wie, że małżeństwo ze mną przynajmniej w początkowej fazie nie było pomocą, tylko przeszkodą" - wyznaje. Jest szczęśliwy, że nie musi obawiać się, czy podjął słuszną decyzję. A Ścibakówna dodaje: "Lubię grać z mężem. Jako reżyser -aktor daje wspaniałe uwagi".
Oboje nie mogą się doczekać, kiedy znów razem staną na scenie. Szczególnie Englert, dla którego praca z żoną jest też wielką przyjemnością, na którą - jak twierdzi - warto było czekać.

PK
28/2012








