W czerwcu tego roku Doda nieoczekiwanie poinformowała, że rozwodzi się z Emilem Stępniem. Ich piękna miłość zaczęła się podczas pracy nad filmem „Pitbull. Ostatni pies”. Miał go wyreżyserować Patryk Vega, jednak kiedy zorientował się, że jego producent, Emil Stępień, zauroczony Dodą tak pozmieniał scenariusz, że to ona ma być główną bohaterka filmu, postanowił w ogóle go nie kręcić i na tym współpraca Vegi ze Stępniem się zakończyła. Ostatecznie film wyreżyserował Władysław Pasikowski, a miesiąc po premierze, w kwietniu 2018 roku Doda poślubiła Emila Stępnia w hiszpańskiej Marbelli. Przy okazji odkryła w sobie nowe powołanie i postanowiła współpracować z mężem przy produkcji filmów.
Na początek postanowili zekranizować książkę „Dziewczyny z Dubaju” autorstwa Piotra Krysiaka. Stępień wziął na siebie załatwienie finansowania projektu, co od początku było obarczone sporym ryzykiem, bo inwestorzy, którzy wyłożyli pieniądze na „Pitbulla. Ostatniego psa” już zdążyli poskarżyć się, że nie rozliczył się z nimi z zysków.
Doda wówczas nie dostrzegła w tym niczego niepokojącego. W udzielonym w marcu 2019 roku wywiadzie dla „Wprost” przekonywała:
Faktem jest, że nie oddał pieniędzy tej grupie, ponieważ ewidentnie działają na szkodę spółki i innych inwestorów. Zabezpieczył swoje roszczenia poprzez potrącenie ich wierzytelności.
Z informacji, do których dotarł dziennikarz „Dużego Formatu”, Grzegorz Szymanik, wynika, że to był zaledwie wierzchołek góry lodowej. W opublikowanym w sierpniu artykule przytacza rozmowy z inwestorami, którzy do tej pory czekają na swoje pieniądze, w tym 80-letnim emerytem, który wygrał 10 milionów w Lotto i dał się przekonać mężowi Dody do zainwestowania połowy wygranej w jego projekty filmowe, z których na razie tylko jeden doszedł do skutku. Kiedy w maju tego roku „Puls Biznesu” jako pierwszy zakwestionował sposób prowadzenia przez Emila Stępnia spółki producenckiej Ent One Studio, zarejestrowanej na Malcie, Doda ogłosiła, że jej ścieżka życia ze Stępniem właśnie dobiegła końca. Powodów rozstania media upatrywały w czułej przyjaźni, jaka połączyła ją z amerykańskim celebrytą, Maxem Hodgesem, jednak Tomasz Piec, prezes Śląskiego Funduszu Inwestycyjnego Promoney, zajmujący się między innymi windykacją wierzytelności, osób, które powierzyły swoje pieniądze Emilowi Stępniowi ma na ten temat własne podejrzenia, którymi podzielił się z „Dużym Formatem”:
Pani Rabczewska, jak dostała nasze pozwy prywatne przeciwko niej i kiedy przyspieszyła sprawa w prokuraturze, to ogłosiła na mediach społecznościowych, że się rozwodzi. Jej podpis znajduje się jednak na rozsyłanej już w 2017 roku informacji, że rozpoczęto produkcję „GROM-u", co okazało się nieprawdą. Występuje tam jako inicjatorka przedsięwzięcia. Otrzymała od EOI przelewy za usługi, których nie wykonała, na przykład kilkadziesiąt tysięcy złotych za muzykę do „GROM-u". I skorzystała na wyprowadzeniu pieniędzy na Maltę, bo jest wspólniczką maltańskiej spółki EOS, a te pieniądze umożliwiły jej wyprodukowanie „Dziewczyn z Dubaju".
Doda idzie w zaparte, że nic nie wiedziała o nieprawidłowościach w księgowości spółki, jednak widać, że bardzo zależy jej na tym, by doprowadzić do premiery „Dziewczyn z Dubaju”. Jak wyjaśniła w jednym z wywiadów, jest to ostatnie ogniwo, jakie łączy ją z mężem. Poza tym zainwestowała wiele czasu i sił w ekranizację książki Krysiaka, tym łatwiej zrozumieć, że chce doprowadzić sprawę do końca i zobaczyć efekty.
Emil grozi Dodzie napalmem
Jest to o tyle utrudnione, że, jak ujawniła właśnie na Instagramie, Emil Stępień pilnuje nakręconego materiału i nie chce dopuścić reżyserki, Marii Sadowskiej do montażu. On zaś w swoich wypowiedziach nie pozostawia wątpliwości co do tego, że uważa „Dziewczyny z Dubaju” za swoje wyłączne dzieło, sugerując nawet, że ani Doda ani Sadowska w zasadzie ręki do niego nie przyłożyły. Jednocześnie Doda robi, co może, by ludzie nie tylko uwierzyli, że nie miała nic wspólnego z interesami męża, lecz jeszcze zobaczyli w niej ofiarę. W filmiku, zamieszczonym na Instagramie, który nazwała „konferencją prasową” ujawniła, że Stępień wysyła groźby pod adresem jej mamy, a jej dał taką szkołę życia, że te słowa już nie robią wrażenia. Jak ujawniła, właśnie z powodów przemocowych zachowań męża musiała uciekać z domu 2 lata temu, a ostatnio przez wiele miesięcy nie mieszkali ze sobą. Na odpowiedź Emila nie trzeba było długo czekać. Na swoim oficjalnym profilu na Instagramie zamieścił wpis, sugerujący, że to jest ten moment, w którym Doda powinna się zacząć bać:
Szanowni Państwo, dziękuję za ciepłe słowa, ale ja nie potrzebuję współczucia. Ja mam się świetnie. A trudno, bym tłumaczył się z tego, że kiedyś kogoś za darmo wprowadziłem do mojego biznesu i za darmo oddałem 50 proc. majątku. Do czasu premiery będę milczał. Potem dowiecie się Państwo, kim jest p. Dorota RaBczewska. To będzie napalm dla niej.
Doda skwitowała wpis męża kilkoma refleksjami, sugerującymi, że jego groźby nie robią na niej wrażenia. Słusznie się nie przejęła?


Strażnik miejski zabił żonę w ciąży. "Przepraszam, nie chciałem"Minister zdrowia: "Musimy wrócić do maseczek"



***
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez
znajdziecie na naszym Instagramie: https://www.instagram.com/pomponik.pl/Doda wyjawia prawdę o Emilu Stępniu, Zarzuty o stalking i znęcanie sięTak mieszka Doda! Ale luksusy!








