Reklama
Reklama

Edyta Górniak: Ta rana wciąż krwawi...

Od kiedy Edyta Górniak (48 l.) zamieszkała w swojej górskiej posiadłości i zrezygnowała z usług managera, jej kontakty z fanami stały się częste i bardzo serdeczne. Piosenkarka w relacjach na żywo dzieli się z ludźmi tym, co akurat ją niepokoi, opowiada historie ze swojego życia i emocjonalnie zwierza się ze swoich przemyśleń. Tak było kilka dni temu, kiedy opowiadała o zmarłym tacie, Janku Górniaku.

"Wiecie, ja nie mam taty. I żadnej babci. Ale też z drugiej strony myślę: no to mam już tam po drugiej stronie kogoś, kto czeka, więc już będzie mi łatwiej tam przyjść. Wierzę całym sercem w mnóstwo opowieści osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Bardzo zbieżne są te wrażenia, te opowiadania" - wyznała.

"Więc ja już jestem w zasadzie spokojna, że tata na mnie czeka w razie czego. Mam nadzieję, że znalazł fajną łąkę z huśtawką. A jak go kiedyś zobaczę, to się tak ucieszę! Będę biegła z całych sił" - powiedziała

Reklama

I od razu spowodowała lawinę wspomnień i komentarzy.

Jej relacje z tatą to gotowy scenariusz filmowy pełen zwrotów akcji i wzruszających momentów. Udało nam się odtworzyć tę historię...

Wszystko zaczęło się w Ziębicach na Dolnym Śląsku - tam poznali się rodzice Edyty: Grażyna i Jan. Połączyła ich miłość do muzyki - razem chodzili na koncerty Trubadurów i kochali polski big beat.

Nie byli jeszcze pełnoletni, kiedy okazało się, że będą mieli dziecko i żeby mogli wziąć ślub, potrzebna była zgoda sądu. Na dodatek ślub polskiej dziewczyny z Romem wywołał wielki skandal w Ziębicach.

- Na początku lat 70. byłam w tym miasteczku bodajże pierwszym dzieckiem - owocem miłości ludzi różnych narodowości: Polki i Cygana. Jeszcze kiedy mama była w ciąży, miasteczko zadrżało. Polacy negatywnie nastawieni byli do wybranka mojej mamy, z kolei Cyganie mamę uwielbiali. Podczas ślubu moich rodziców w kościele Polacy i Cyganie siedzieli po przeciwnych stronach. Dopiero po moich urodzinach obie rodziny zbliżyły się i polubiły - mówiła Edyta w wywiadzie dla Vivy w 2002 roku.

Grażyna Górniak zamieszkała z mężem u swojej romskiej teściowej, szybko zrozumiała jakimi prawami rządzi się ta społeczność. Mężczyźni robili co chcieli, a kobiety pokornie to znosiły. Nikomu nie przeszkadzała bieda i toaleta na podwórku.

Jan Górniak był w ciągłej trasie koncertowej - śpiewał w rodzinnym zespole a kiedy wracał, stęskniona Edyta nie odstępowała go ani na krok. To on pokazał jej mikrofon, postawił ją na prawdziwej scenie i pierwszy klaskał, kiedy śpiewała piosenki.

Mama piosenkarki cieszyła się z talentu córki, pragnęła jednak bardziej ustabilizowanego życia i wyprowadzki z Ziębic. Kiedy dostała pracę w Opolu, razem z mężem i dzieckiem przeniosła się do nowego mieszkania w bloku z wielkiej płyty. Dwa pokoje, nowe meble, ciepła woda, komfortowa łazienka jakże inna od tej w Ziębicach.

Edyta poszła najpierw do przedszkola, a potem do nowoczesnej szkoły na tym samym osiedlu. Tak wyglądał ówczesny luksus w epoce Edwarda Gierka. Niestety, relacje między Janem Górniakiem i Grażyną zaczęły się psuć. Muzyk nie chciał takiej normalności, ciągnęło go do taborów cygańskich i występów w Polsce, a nawet zagranicą.

Zamiast opiekować się Edytą, odrabiać z nią lekcje albo zabierać ją na wakacje, pojawiał się, a potem niespodziewanie znikał, nie wiadomo gdzie i z kim.

Doszło do tego, że Grażyna Górniak musiała prosić o pomoc swoją mamę, bo nie chciała zostawiać córki samej, kiedy szła do pracy, a na opiekunkę nie miała pieniędzy. Babcia rozpieszczała wnuczkę do granic możliwości, ale i tak najważniejszy był tata.

Kiedy Edyta miała siedem lat, tata oświadczył mamie, że do domu już nie wróci, bo zaczyna życie z inną kobietą. Spakował swoje rzeczy na oczach żony i córki i wyszedł z domu. Edyta goniła go na klatce schodowej, patrzyła jak odjeżdża windą, a potem wsiada do auta, w którym czekała już jego nowa wybranka.

Była w dziecięcym szoku. Płakała, mało rozumiała. Ojciec próbował jeszcze kilka razy bez uprzedzenia zabierać ją ze szkoły, a to, jak nietrudno się domyślić, wywołało falę zdenerwowania u jej mamy.

Rodzice piosenkarki nigdy się nie pogodzili, a pani Grażyna zostawiła sobie nazwisko Górniak tylko po to, by córce nie zadawano kłopotliwych pytań na podwórku, bo już i tak była inna - śniada jak cyganka, utalentowana i śliczna.

Kiedy widziała, jak na podwórkowym murku daje koncerty dla dzieci, w oczach stawały jej łzy. Bardzo ją kochała i jednocześnie wiedziała, że będzie musiała sama dać sobie radę z wychowaniem tego niezwykłego dziecka, bo na alimenty od Jana Górniaka nie mogła liczyć...

Jan Górniak ujawnił się w życiu Edyty, dopiero wtedy, kiedy zyskała sławę w "Metrze", na Eurowizji i na polskich festiwalach w Sopocie i Opolu. Oglądał ją w telewizji. Prosił dziennikarzy "Super Expressu", by pomogli mu dostać się za kulisy koncertu córki, żalił się, że zerwała z nim kontakt, a ona bała się takiej konfrontacji.

Młodziutka, niedoświadczona w kontaktach z dziennikarzami uciekała od tego tematu i bardzo się denerwowała, kiedy ktoś pytał o ojca. Nie chciała się z nim widzieć nawet wtedy, kiedy razem z Darkiem Krupą powitała na świecie synka - Allanka.

Jan Górniak, jako uliczny grajek z Przemyśla, śpiewał z gitarą na ulicy i zbierał do czapki na prezent dla wnuczka. Znów za pośrednictwem prasy domagał się spotkania ze sławna córką. Na próżno.

Przełom nastąpił trzy lata później, wiosną 2007 roku. Do Dariusza Krupy dotarła wtedy wiadomość o ciężkiej chorobie Jana Górniaka i namówił żonę do kontaktu z rodziną i ojcem przebywającym w hospicjum w Przemyślu.

Odchodząc z tego świata wiedział już, że córka mu przebaczyła i że dla niego zięć Darek Krupa wyprodukował w swoim studiu nagrań piosenkę "Cygańskie Serce", a Edyta napisała poetycki tekst.

Czytając go łatwo odgadnąć, że miała na myśli swoich zakochanych kiedyś rodziców.

"Cygańskie Serce" miało premierę w Opolu, Edyta zaśpiewała ten utwór w pięknej, białej sukni, a za kulisami towarzyszyła jej mama i przyrodnia siostra.

Jan Górniak umarł pięć miesięcy po tym występie, nie zdążył zobaczyć córki, a ona długo nie mogła sobie wybaczyć tego, że nie spojrzała mu w oczy.

Przyjechała na pogrzeb, wsparła finansowo swoją romską rodzinę, która chciała pochować Jana Górniaka w Ziębicach, ale "Cygańskiego Serca" nie jest już w stanie zaśpiewać...

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

 

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Edyta Górniak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama