Reklama
Reklama

Edmund Fetting zawdzięczał karierę Osieckiej. Kochała go, choć nie miała szans

Edmund Fetting, jeden z najpopularniejszych polskich aktorów lat 60. i 70. był dla tysięcy Polek uosobieniem marzeń o idealnym mężczyźnie. Tylko nieliczni wiedzieli, że żadna dziewczyna nie ma u niego szans. Wśród tych, które kochały go "mimo wszystko", była Agnieszka Osiecka.

Edmund Fetting: Polski amant złamał wiele kobiecych serc. Był wielką niespełnioną miłością Agnieszki Osieckiej

Agnieszka Osiecka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Edmund Fetting (sprawdź!) - uwielbiany i adorowany przez kobiety aktor - jest homoseksualistą. Nie przeszkadzało jej to ubóstwiać go, a wręcz kochać.

"Tak, bardzo się w nim kochałam. Był moją wielką, niespełnioną, platoniczną miłością" - wyznała tuż przed śmiercią w programie TVP "Rozmowy o zmierzchu i świcie".

Reklama

Zobacz też: Passent zarabia miliony. Córka Osieckiej nie kiwnęła nawet palcem

Edmund Fetting: Osiecka była jego wielką fanką. Mogła go słuchać godzinami

Osiecka była jeszcze studentką dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, gdy w 1954 roku wysłano ją na praktyki zawodowe do Gdańska, gdzie miała odbyć staż w redakcji "Głosu Wybrzeża". Pewnego dnia naczelny dziennika zlecił 18-letniej Agnieszce przygotowanie materiału o młodej scenie teatralnej Trójmiasta. To wtedy poznała i zaprzyjaźniła się ze Zbyszkiem Cybulskim i Bogumiłem Kobielą, poznała artystów związanych z sopockim SPATiF-em, obok którego mieszkała.

Agnieszka Osiecka uwielbiała później - gdy studiowała w Łodzi, a potem mieszkała w Warszawie - wracać do Sopotu, który uważała za jedno z najpiękniejszych miast w Polsce. Mówiła, że eskapady na Wybrzeże są dla niej niczym "powiew świeżego powietrza", że tylko tam potrafi odpoczywać i "ładować baterie".

"Stałym punktem trójmiejskich wędrówek Agnieszki stał się Rudy Kot" - pisze Sławomir Koper w poświęconym Osieckiej rozdziale książki "Życie artystek PRL-u".

Rudy Kot - gdański klub muzyczno-rozrywkowy - był pod koniec lat 50. ubiegłego wieku drugim (po SPATiF-ie w Sopocie) ukochanym przez artystyczną bohemę Trójmiasta miejscem spotkań i szalonych imprez.

"Kiedy jako młoda dziennikarka pracowałam w "Głosie Wybrzeża", przychodziłam do Rudego Kota co wieczór. Dla... Edka Fettinga, który grał tam na fortepianie i śpiewał" - opowiadała Agnieszka Osiecka po latach w programie "Rozmowy o zmierzchu i świcie".

Edmund Fetting: To Agnieszce zawdzięczał swoje dwa największe przeboje

Gdy w 1964 roku poetka dostała propozycję napisania słów do kompozycji Krzysztofa Komedy, która miała być wykorzystana jako piosenka "czołówkowa" w filmie Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego, od razu pomyślała, że "Nim wstanie dzień" może zaśpiewać tylko jedna osoba. Co prawda reżyserzy upierali się przy pewnej mezzosopranistce, ale postawiła na swoim.

"Od razu przypomniał mi się Edmund. Chciałam, żeby to koniecznie on zaśpiewał naszą balladę. Zaśpiewał ją cudownie!" - wspominała w jednej z "Rozmów o zmierzchu i świcie".

Piosenka z pierwszego polskiego westernu stała się wielkim hitem. Edmund Fetting wykonał ją w czerwcu 1964 roku na II Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, a jego interpretacja tak bardzo spodobała się jurorom, że nagrodzili autorów utworu. Aktor dostał owacje na stojąco, ale to Agnieszka Osiecka i Krzysztof Komeda wyjechali z Opola bogatsi o dziesięć tysięcy złotych, bo taka właśnie kwota przypisana była do nagrody, którą wyróżniono piosenkę ich autorstwa.

Po sukcesie w Opolu Agnieszka i Edmund spotkali się przez kilka lat w Radiowym Studiu Piosenki. To Osiecka poleciła Fettinga twórcom innego kultowego serialu i specjalnie z myślą o nim napisała tekst ballady znanej powszechnie jako piosenka "Deszcze niespokojne", która stała się jednym z największych polskich hitów "serialowych" wszech czasów.

"Wtedy, w czasach Radiowego Studia Piosenki, bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Często się spotykaliśmy, ale nie wiedzieć czemu - takie jest życie - nasze drogi się rozeszły" - opowiadała poetka po latach w "Rozmowach o zmierzchu i świcie".

Edmund Fetting: Przyjaźń z Osiecką uważał za wielki przywilej i cudowną przygodę

Był czas, że poetka straciła kontakt z Edmundem. "Wielokrotnie za nim, gdy nasze ścieżki przestały się krzyżować, tęskniłam" - wyznała w programie TVP niedługo przed śmiercią.

Gdy Agnieszka Osiecka 7 marca 1997 roku zmarła, Fetting powiedział, że współpraca z nią była cudowną przygodą, a znajomość - wielkim wyróżnieniem. "Wiele Agnieszce zawdzięczam. Jestem szczęściarzem, że mogłem nazywać się jej przyjacielem" - stwierdził (cytat za "Retro").

Edmund Fetting do końca życia był wdzięczny Osieckiej, że "podarowała" mu dwie piosenki, które stały się jego znakiem firmowym. Odszedł 30 stycznia 2001 roku.

Zobacz też:

Smutne zdjęcia grobu Agnieszki Osieckiej. Zapomnieli o artystce

Telewizja Polska pokazała serial o Agnieszce Osieckiej. Przyjaciółka artystki miażdży produkcję TVP

Macocha Agnieszki Osieckiej była najbardziej znaną jasnowidzką w Polsce. Zarabiała krocie

Źródła:

1. Książka S. Kopra "Życie artystek w PRL", wyd. 2013.
2. Artykuł "Kobiety kochały go, choć były bez szans", "Retro", sierpień 2015.
3. Artykuł "Kobiety za nim szalały", "Rewia", sierpień 2018.
4. Wywiad z A. Osiecką z cyklu "Rozmowy o zmierzchu i świcie" odc. 6, TVP 1997 (youtube.com/watch?v=OtAhXmEiZP0)

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Edmund Fetting | Agnieszka Osiecka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy