Doda i Emil Stępień wzięli ślub w kwietniu 2018 roku w hiszpańskiej Marbelli. Połączyła ich nie tylko miłość, lecz także wspólne interesy. Doda odkryła w sobie nowe powołanie i postanowiła współpracować z mężem przy produkcji filmów.
Na początek postanowili zekranizować książkę „Dziewczyny z Dubaju” autorstwa Piotra Krysiaka. Stępień wziął na siebie załatwienie finansowania projektu. Jak ujawnia Grzegorz Szymanik w szokującym artykule opublikowanym w „Dużym Formacie”, sponsorów szukał dosłownie wszędzie.
Za pośrednictwem bankowego opiekuna kont indywidualnych, dotarł do 80-letniego emeryta, który właśnie wygrał 10 milionów złotych w lotto. Jak wspomina córka pana Kazimierza (imię zmienione przed redakcję "Dużego Formatu"), ojciec zainwestował w „Dziewczyny z Dubaju” i dwa inne projekty, a ona przy okazji też:
Ojcu imponowało, że taki Stępień się o niego stara. Człowiek raczej nie spotyka się na co dzień z ludźmi świata filmu. A Stępień ciekawie opowiadał. Na przykład, że seks się sprzedaje, więc jak dołożymy na „Dziewczyny z Dubaju", to możemy sporo zarobić. Ja nie zainwestowałam tyle, co ojciec, bo tyle nie miałam. Podpisałam umowę na około 100 tysięcy. Wyłożyłam z oszczędności. Dla mnie to ogromna suma. Dostaliśmy też VIP-owskie bilety na koncert Dody. Na koncercie zrobiliśmy sobie z nią zdjęcie.
Ambitne projekty
Ostatecznie, według informacji podawanych przez "Duży Format", pan Kazimierz z rodziną zainwestowali ponad 2 miliony złotych w „Dziewczyny z Dubaju”, drugie 2 miliony w planowany film o GROM-ie i ponad milion w „Chłopaki nie płaczą 2”. Projektem „GROM” miała się zająć osobiście Doda. Jak wspomina jeden z inwestorów:
Spotkaliśmy się w czwórkę, ja z partnerką, Stępień i Doda. Stępień przedstawiał pomysł, ale motorem napędowym zachęcającym mnie do inwestycji była Doda. Licytowała kwoty, pytała, czy nie dołożyłbym więcej. I tak namówiła mnie na „GROM". Zapewniała, że jej nazwisko otwiera drzwi w Ministerstwie Obrony Narodowej. Ministrem był wtedy Macierewicz. Dzięki temu dostaną dostęp do planów na poligonach. Mówiła o patronacie Kancelarii Prezydenta, który uzyskają dzięki jej medialności.
Kiedy inwestor wyłożył ćwierć miliona złotych, zaczął otrzymywać „raporty” dotyczące postępów w realizacji filmu. Padały w nich nazwiska sławnych aktorów, między innymi Marka Kondrata, który w rozmowie z telefonicznej z autorem artykułu w "Dużym Formacie", stanowczo zaprzeczył, jakoby miał grać w filmie „GROM”, ani w ogóle myśleć nad powrotem do aktorstwa. Fantazji było tam zresztą więcej, m.in. o rzekomych rozmowach z Netfliksem.
Spółka na Malcie
Tylko dzięki publikacji w „Pulsie Biznesu” inwestorzy dowiedzieli się, że ich pieniądze, w sumie ponad 12 milionów złotych zostały przelane na konto nowej spółki na Malcie – Ent One Studios. Została założona dwa miesiące wcześniej, dyrektorami zostali Stępień i Doda, a jej kapitał zakładowy wynosi 1,2 tysiąca euro i nie został opłacony w całości.
To właśnie EOS, z którą inwestorzy nie podpisywali żadnych umów, miała zająć się produkcją „Dziewczyn z Dubaju". Jak poinformował wtedy "Puls Biznesu", prezeską spółki została niejaka Małgorzata M., poszukiwana przez dwie warszawskie prokuratury. Kiedy sprawa nabrała rozgłosu, stanowisko prezesa przejął Emil Stępień.
W międzyczasie zarejestrował jeszcze dwie spółki w USA. Jak ustalił „Puls Biznesu”, jedna z nich podpisała z amerykańską firmą Arco umowę na pozyskanie 4 milionów dolarów, jednak właściciel Arco wycofał się, gdy zorientował się, jaką opinią cieszy się Stępień w polskich mediach i wymiarze sprawiedliwości.
Na jaw wyszła też czuła korespondencja, jaką mąż Dody prowadził z kobietami, które próbował olśnić propozycjami ról w swoich filmach. „Duży Format” publikuje obszerne fragmenty:
Emilstepien_official: „(…) jest Pani piękną kobietą. (…) Chciałbym wziąć Panią do mojego nowego filmu, którego produkcję rozpoczynam na wiosnę (…) Uważam, że sprawdzi się Pani aktorsko. Proszę to przemyśleć. (…) Proszę nie radzić się koleżanek. One nie będą szczerze doradzać" (…).Jaka rola to najmniejszy problem (…) Proszę zainwestować godzinę w rozmowę ze mną. Czuję ludzi. I będę obok i dam siłę i opiekę (…) Jak mi pani zaufa, to odmienię Panią”.
Emil Stępień nazwał to wszystko insynuacją.
Sprawa się sypie
W międzyczasie rodzina pana Kazimierza, emeryta, który wygrał w lotto 10 milionów złotych, straciła serce do projektów filmowych i do samego Stępnia. Wtedy relacje mocno się ochłodziły. Jak wspomina córka pana Kazimierza:
Mówiłam: „Tato, tylko nie dawaj mu już ani grosza". Poprosiliśmy Stępnia o pisemne zaświadczenie, że w razie gdyby coś wydarzyło się z tatą, który jest już starszy, to pieniądze wypłaci rodzinie. Mówił: „Papiery już przygotowane!", potem: „Kurier już wiezie". I jeszcze później: „Osobiście je dostarczę". I do tej pory ich nie mamy. A kiedy napisał, że film będzie w Cannes, a my odpowiedzieliśmy, że widzieliśmy listę konkursu i „Dziewczyn z Dubaju" nie ma, obraził się i powiedział, że od teraz będziemy rozmawiać przez prawników.Poprosiłem o zwrot pieniędzy, bo nie wywiązał się z umowy. Wtedy przestał odbierać ode mnie telefony. I napisał, że już sobie nie życzy, żebyśmy byli na „ty", i znowu mam mówić na „pan".
Jak ujawnia w rozmowie z "Dużym Formatem" Tomasz Piec, prezes Śląskiego Funduszu Inwestycyjnego Promoney, zajmujący się między innymi windykacją wierzytelności, już na etapie realizacji filmu „Pitbull. Ostatni pies” doszło do nieprawidłowości i zatajania informacji:
W jednej ze spraw, które założyłem, Stępień przedstawił przed sądem dokument, że rzeczywiście „Ostatni pies" nie przyniósł zysku. Tymczasem od jego księgowej udało mi się zdobyć faktury, z których wynikało, że sporo zarobił. Minimum 8 milionów. Toczy się postępowanie prokuratorskie w sprawie tego nieprawdziwego dokumentu. Oraz dyscyplinarne przeciw radcy prawnemu, który złożył go w imieniu Stępnia. Ze względu na prowadzoną przez komornika egzekucję moich należności dostałem wgląd w historię rachunków bankowych spółki Stępnia. Okazało się, że nie wypłacił nam 3 milionów złotych. A wszystkie jego zobowiązania, według moich szacunków, to 50 milionów. Poszkodowanych może być nawet 200 osób
W maju tego roku, po ogłoszeniu upadłości polskiej spółki Stępnia, tej, z której pieniądze zostały wyprowadzone na Maltę, ujawniono dokumenty i rachunki za zakupy, które rzekomo były niezbędne do realizacji „Dziewczyn z Dubaju”. Jak ujawnia w rozmowie z "Dużym Formatem" Marek Malecha, syndyk z kancelarii Wspólnicy. Malecha Krzemiński Noga, który zajmuje się upadłością:
Na wyciągach rachunków bankowych oraz w historii operacji bankowych spółki widać duże wydatki, ale w księgowości nie potrafię znaleźć ich uzasadnień. Kolczyki od Cartiera, biżuteria, torebki za kilkaset tysięcy złotych, trudno to uznać za rekwizyt do filmu. Skoro nie mam dokumentów księgowych, które by świadczyły o rozliczeniu tych wydatków, przychodzi mi do głowy, że mogło to być przywłaszczenie albo działanie na niekorzyść spółki. Składam do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu możliwości popełnienia przestępstwa. Niech ona ustali, jaka jest prawda.
Również w maju Doda zaczęła dochodzić do wniosku, że jej związek z Emilem nie ma przyszłości. Jak spekuluje Tomasz Piec:
Stępień za bardzo w siebie uwierzył. Może myślał, że już zawsze tak będzie? Wtedy zaczął też wypłacać inwestorom mniej, niż powinien. W tym samym czasie związał się z Dodą, zaczęło się wystawne życie. I zaczęły się kłopoty. Bo według mojej wiedzy od tego momentu on zbierał już bez ograniczeń, każdą kwotę, którą ktokolwiek chciał mu wpłacić. Moim zdaniem on stracił nad tym kontrolę. Z kolei pani Rabczewska, jak dostała nasze pozwy prywatne przeciwko niej i kiedy przyspieszyła sprawa w prokuraturze, to ogłosiła na mediach społecznościowych, że się rozwodzi. Jej podpis znajduje się jednak na rozsyłanej już w 2017 roku informacji, że rozpoczęto produkcję „GROM-u", co okazało się nieprawdą. Występuje tam jako inicjatorka przedsięwzięcia. Otrzymała od EOI przelewy za usługi, których nie wykonała, na przykład kilkadziesiąt tysięcy złotych za muzykę do „GROM-u". I skorzystała na wyprowadzeniu pieniędzy na Maltę, bo jest wspólniczką maltańskiej spółki EOS, a te pieniądze umożliwiły jej wyprodukowanie „Dziewczyn z Dubaju"
Doda, jak sama zapewnia, nie miała pojęcia o interesach męża. Jak wyjaśniła „Pulsowi Biznesu”:
Nie mam z tym nic wspólnego i proszę mnie z tym nie łączyć. Prywatnie i biznesowo moje zaufanie do męża było bezgraniczne i stąd wynika mój brak wiedzy i świadomości w niektórych tematach.
Autor artykułu w „Dużym Formacie” też zwrócił się do Dody z pytaniami. W odpowiedzi przekazała przez prawnika oświadczenie:
Nie mam kontaktu z mężem, zmienił numer telefonu, informacje, które do mnie docierają z prokuratury, są szokujące. Dołączyłam do firmy Emila Stępnia jako artystka, która od początku miała zajmować się tylko artystycznymi aspektami produkcji filmowych, bo na finansach się nie znam. Nigdy w życiu nie podpisałam żadnej umowy z inwestorem ani nie przeprowadzałam negocjacji (…) Mieliśmy jasny podział ról w spółce, a Emilowi Stępniowi, który był moim mężem, ufałam bezgranicznie. Jeżeli kiedykolwiek przebywałam na spotkaniu z inwestorem, to jako osoba towarzysząca na kolacji towarzyskiej (…) Wszystkie docierające informacje nie mieszczą mi się w głowie. Rozumiem inwestorów, którzy chcą odzyskać pieniądze, również bym chciała. Po skończeniu promocji Dziewczyn z Dubaju moje ścieżki zawodowe z Emilem Stępniem zakończą się.
Ujawniła także zapis wymiany SMS-ów z mężem, który zapewnia, że nie ma cię czym przejmować. Piosenkarka denerwuje się w odpowiedzi:
No ale prokuratora wszczęła śledztwo??. Jak mam się nie przejmować?? Nie mogę zasnąć, a jest 3.
Jak informuje „Duży Format”, Emil Stępień rozpoczął już przygotowania do kolejnego filmu, tym razem o zamachu na Jana Pawła II.




***








