Małgorzata Rozenek-Majdan wraz z małżonkiem, trójką dzieci i czwórką psów kontynuuje swoje wielkie, szwedzkie wakacje. Rodzinka postanowiła zrezygnować z luksusowego wyjazdu i postawili na wielki kamper."Perfekcyjna pani domu" nie sądziła jednak, że życie rzuci im tak wielkie kłody pod nogi. Okazuje się, że po opuszczeniu Sztokholmu przeżyli prawdziwy dramat. Mieli wypoczywać na kempingu, a niemalże walczyli z żywiołem!Okazuje się, że czekał na nich "prawdziwy survival", ponieważ nawigacja wyprowadziła ich w las. I to dosłownie, bo wielki samochód wjechał na trasę widokową i nie był w stanie już z niej wyjechać. Całość Małgosia zrelacjonowała na Instagramie.
Nawigacja pokierowała nas w takie miejsce, które okazało się nie drogą, a trasą widokową. Trasa widokowa drogą nie jest i jak już wjechaliśmy w to miejsce, to utknęliśmy. Nie było jak cofnąć. Mogliśmy tylko jechać do przodu. Było oznaczenie na nawigacji, że to normalna droga - powiedziała cała rozemocjonowana.
Pysiula okazał się bohaterem i w końcu wyjechaliśmy i kosztowało nas to bardzo dużo zdrowia i kosztowało nas to kilka gałęzi. Mam kilka nagrań, ale nie za dużo, Radosław nie bardzo chciał się nagrywać w tym czasie, ja nie bardzo o tym myślałam, byłam roztrzęsiona. Wyleczyliśmy się z parkowania na dziko - dodała po chwili.
Gosia doceniła również to, że nie zawsze są sami na kempingu. Okazuje się, że w tym ciężkim czasie przydałoby im się kilka rąk do pomocy.
Nigdy nie będę narzekała, że na kempingu są ludzie. Chcieliśmy, żeby było parę osób, żeby nam pomogli. Myśleliśmy, że będziemy musieli dzwonić po straż pożarną" - wyznała.
Małgosia zamieściła kilka instastory z tej feralnej wyprawy. Oczywiście zaznaczyła, że tylko niewiele nadawało się do publikacji. Na szczęście w końcu udało im się wyjechać z lasu i udali się na kemping, na którym mogli odetchnąć z ulgą!












