Dorota Zawadzka szczerze o pobycie w szpitalu: Uznano mnie za wariatkę!

Oprac.: Tola Polańska

Dorota Zawadzka / East News
Dorota Zawadzka / East NewsFot. Piotr MoleckiEast News

Dorota Zawadzka wspomina swój poród

Był rok 1988. Po nieprzespanej nocy, nawet nie z powodu bólu krzyża, tylko dlatego, że szpital zawsze budził i budzi we mnie niepokój, doczekałam śniadania i informacji, że "przed badaniem nie należy się". Opryskliwa salowa zakomunikowała, że o 10 obchód i wszystko mi powiedzą
rozpoczęła.

Krytyczne spojrzenie na opiekę okołoporodową Doroty Zawadzkiej

Po 10:00 pojawił się lekarz, zrobił badanie i powiedział - "pewnie urodzi pani we środę". I poszedł. Po nim pojawiła się położna i zmierzyła mi miednicę koszmarnie wyglądającym miednicomierzem. To badanie zewnętrznego pomiaru miednicy służy orientacyjnemu określeniu rozmiarów kanału rodnego, przez który ma urodzić się dziecko. Normalnie powinno odbyć się między 33 a 37 tygodniem, ale jakoś ja wcześniej nie miałam. Tak czy tak, dziecko oceniono, że mogę rodzić a dziecko "w normie" i polecono chodzić.. "w razie bólu"
napisała we wpisie Zawadzka.

Dorota Zawadzka zdradza: Uznano mnie za wariatkę!

Po porodzie nie obyło się bez zgrzytu, gdyż nie zgodziłam się, by zabrano synka ode mnie. Uznano mnie za wariatkę i umieszczono wraz z dzieckiem w izolatce. Inne mamy były same w salach a dzieci na sali zbiorczej, dowożone na karmienia. Ja chciałam, by Pawełek był ze mną. Dziś to normalna procedura, ale wtedy rooming in nie był popularny
skomentowała.
Dorota Zawadzka
Dorota ZawadzkaJan Bielecki/East NewsEast News
Rafał Rzemek krytykuje drogie marki! Zdradził, ile wydaje!pomponik.tv
pomponik.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?