Superniania, czyli Dorota Zawadzka (59 l.), nie unika kontrowersyjnych tematów. Chętnie wypowiada się na tematy związane z wychowywaniem najmłodszych w internecie. Wywołuje tym samym niemałe skandale, ponieważ niektórzy rodzice nie zgadzają się z jej metodami wychowawczymi. Po latach polska psycholog rozwojowa wspomniała swój poród. Okazuje się, że przeżyła na porodówce wyjątkowo trudne chwile. Co się wydarzyło?
Dorota Zawadzka wspomina swój poród
Psycholożka po raz pierwszy została matką ponad 34 lata temu. Postanowiła wrócić do tego dnia i podzielić się swoimi spostrzeżeniami z obserwatorami, którzy śledzą jej poczynania na Fabebooku.
Był rok 1988. Po nieprzespanej nocy, nawet nie z powodu bólu krzyża, tylko dlatego, że szpital zawsze budził i budzi we mnie niepokój, doczekałam śniadania i informacji, że "przed badaniem nie należy się". Opryskliwa salowa zakomunikowała, że o 10 obchód i wszystko mi powiedzą
Krytyczne spojrzenie na opiekę okołoporodową Doroty Zawadzkiej
Kobieta opisała, jak wówczas wyglądały wizyty lekarskie i pielęgniarskie w sali, na której leżała. Nie szczędziła słów krytyki wobec opieki medycznej.
Po 10:00 pojawił się lekarz, zrobił badanie i powiedział - "pewnie urodzi pani we środę". I poszedł. Po nim pojawiła się położna i zmierzyła mi miednicę koszmarnie wyglądającym miednicomierzem. To badanie zewnętrznego pomiaru miednicy służy orientacyjnemu określeniu rozmiarów kanału rodnego, przez który ma urodzić się dziecko. Normalnie powinno odbyć się między 33 a 37 tygodniem, ale jakoś ja wcześniej nie miałam. Tak czy tak, dziecko oceniono, że mogę rodzić a dziecko "w normie" i polecono chodzić.. "w razie bólu"
Dorota Zawadzka zdradza: Uznano mnie za wariatkę!
Gwiazda RVN-u przyznała, że oczekiwała córeczki, natomiast na świecie powitała synka. Stan ten nie dziwi ją teraz tak bardzo, ponieważ wie, że technologia sprzed 34 lat nie była tak rozwinięta jak dzisiaj. Niemniej przyznaje, że po porodzie uznano ją za wariatkę, ponieważ nie chciała, by jej dziecko leżało w oddzielnej sali.
Po porodzie nie obyło się bez zgrzytu, gdyż nie zgodziłam się, by zabrano synka ode mnie. Uznano mnie za wariatkę i umieszczono wraz z dzieckiem w izolatce. Inne mamy były same w salach a dzieci na sali zbiorczej, dowożone na karmienia. Ja chciałam, by Pawełek był ze mną. Dziś to normalna procedura, ale wtedy rooming in nie był popularny
Zobacz też:Prof. Drobnik: Liczba 36 tys. zakażeń mnie zaskoczyłaNowe przypadki koronawirusa w Polsce dzisiaj. Dane Ministerstwa Zdrowia, 20 stycznia, czwartek Dorota Zawadzka podjęła decyzję! Chce 1,5 miliona złotych!









