Dorota Gardias dopiero we wrześniu, gdy już miała wyznaczony termin operacji, ujawniła, że zdiagnozowano u niej nowotwór piersi. Diagnozę usłyszała w czerwcu, jednak nie od razu była gotowa o tym mówić. Z czasem uświadomiła sobie, że jako celebrytka nawet powinna, licząc na to, że jej historia przyczyni się do popularyzacji badań profilaktycznych.
Warto pamiętać, że rak piersi jest najczęściej występującym nowotworem złośliwym wśród kobiet. W Polsce stanowi około 23% wszystkich zachorowań i jest odpowiedzialny za 14% zgonów z powodu nowotworów złośliwych u kobiet. Szacuje się, że każdego roku raka piersi rozpoznaje się u 1,7 mln kobiet na świecie.U Doroty na szczęście nowotwór nie zdążył się jeszcze zezłośliwić. Jak ujawnia prezenterka w rozmowie z „Dobrym Tygodniem”:
Powiem tak: nie ma powodów do niepokoju. Oczywiście, muszę być pod stałą obserwacją lekarzy, kontrolować się regularnie. Natomiast nie kwalifikuję się do chemioterapii, do radioterapii też nie, bo nie było żadnych złośliwych komórek. Jestem więc bardzo szczęśliwa, że tak się to wszystko ułożyło.
Trudne przemyślenia
Zwłaszcza, że początkowo sytuacja wyglądała bardziej dramatycznie… Guz u Gardias został wykryty dwa lata wcześniej, jednak lekarz uznał, że nie warto zlecać dodatkowych badań. Dopiero, gdy organizm sam zaczął dawać sygnały, że coś jest nie tak i pojawił się ból, pogodynka zorientowała się, że sprawa nie jest tak błaha, jak próbował ją przekonać lekarz. Jak wspomina z perspektywy czasu:
To taka sytuacja, w której człowiek zaczyna się zastanawiać nad tym wszystkim, co robi, gdzie zmierza, czy to ma w ogóle sens. Uzmysłowiłam sobie jeszcze dobitniej – choć nie jestem lekkoduchem – że to nasze życie jest bardzo kruche, że w każdym momencie wszystko może runąć. Dlatego warto dbać o siebie, o bliskich, o relacje z nimi. Żeby zostawić coś fajnego po sobie.
Jak podkreślała w wywiadach prezenterka, po usłyszeniu diagnozy jej pierwsza myśl była poświęcona dziecku. Przeraziła się, co stanie się z Hanią, jeśli jej coś się stanie. Z drugiej jednaj strony nie chciała przestraszyć córki. Jak ujawnia w rozmowie z „Dobrym Tygodniem” wierzy, że udało jej się znaleźć złoty środek:
Przekazałam jej to bardzo spokojnie. Nie pokazywałam złych emocji, wręcz przeciwnie. Powiedziałam, że mama na chorego cycuszka, że będzie miała operację, bo guz urósł. A pan doktor go wytnie, potem ładnie zaszyje, a ja będę w tym czasie spała. Co innego, gdybym stanęła przed śmiercią, wiedziała, że nie przeżyję. Wtedy inaczej bym przeprowadziła tę rozmowę.
Ujawnia prawdę o walce z nowotworem
Chociaż od operacji minęło już kilka tygodni, Gardias nadal nie wróciła do pełni sił. Jak ujawnia z „Dobrym Tygodniu”, to, co przeżyła, okazało się tak trudne emocjonalnie, że to tej pory nie może się pozbierać:
Nie mówiłam o tym jeszcze w wywiadach, ale czuję się słabsza psychicznie po tych ostatnich wydarzeniach. Widzę to po sobie. Oczywiście, jestem szczęśliwa, że tak się to zakończyło, ale jakby trochę przygasłam. Nawet koleżanka w pracy mi powiedziała: "Widać, że twój temperament osłabł". Zawsze byłam taka nakręcona, wiecznie uśmiechnięta… I denerwuje mnie to, że to się zmieniło. Dołuje. Czuję się trochę niepewnie z tym wszystkim. Bo i ta choroba, potem jeszcze inne problemy. Przekonałam się, że są wokół mnie ludzie niefajni, którym nie można ufać. Powiem szczerze, to nie jest dla mnie dobry czas. Ani fizycznie, ani też emocjonalnie. Moja psychika, niestety, trochę podupadła.
Zobacz też:
Lipińska chwali sie meblami w nowym mieszkaniu. "Narożnik wciąga"
Kourtney Kardashian coraz szczuplejsza
Ponad 13 tys. nowych zakażeń. Wiceminister podał dane




***








