Dokładnie 20 marca do mediów trafiła informacja o śmierci 24-letniego Dominika Raczkowskiego. Uczestnik "Warsaw Shore" miał zginąć na przejściu dla pieszych, potrącony przez samochód. Choć w mediach bliscy pożegnali mężczyznę i została nawet ustalona data pogrzebu, teraz okazuje się, że to wszystko było upozorowane...
Dominik Raczkowski żyje. Sfingował własną śmierć
Jeszcze kilka dni temu fani zaczęli mieć spore wątpliwości co do śmierci mężczyzny. Po pojawieniu się informacji o śmierci, wiele osób zaczęło wchodzić na jego profil na Instagramie, aby "zbadać temat". Niestety, jego konto @dominik_mtv było prywatne, aby cokolwiek zobaczyć, trzeba poprosić o dostęp. Co dziwne, każdy, kto wysyłał prośbę o dostęp, otrzymywał ją w ciągu kilku minut.
Wiele wątpliwości było także wokół rzekomego pogrzebu. Portal pomponik.pl zadzwonił do parafii św. Józefa w Katowicach, gdzie miało odbyć się nabożeństwo. Proboszcz nic nie wiedział o pogrzebie Dominika.
W najbliższą środę nie mamy zaplanowanego pogrzebu Dominika Raczkowskiego. Pierwsze o tym słyszę. Prawdopodobnie musiał Pan zostać wprowadzony w błąd
Po zaledwie trzech dniach od informacji o rzekomej śmierci Dominik Raczkowski nagrał wideo na YouTube, w którym opowiedział o "eksperymencie społecznym". Wprawdzie mylił się w swojej wypowiedzi i nie wszystko było jasne (pomylił, chociażby nazwy portali plotkarskich), ale uważa, że tak chciał sprawdzić społeczeństwo.
Ponadto ta sama osoba, która naraziła na stres najbliższych, uważa, że portal pomponik.pl, który to ujawnił informacje o pozorowaniu śmierci, jest tym złym...
Wzięliście udział w eksperymencie społecznym, który sobie wymyśliłem, aby pokazać jak media i influencerzy wami manipulują.
To, że nie wiecie i nie wiedzieliście do ostatniej chwili to tylko wasza wina [...] Ja puściłem tylko fejk informacje i z żadnym portalem się nie dogadałem. I w 24 godziny mówiły o tym wszystkie portale plotkarskie, bazując tylko na moich trzech storkach. [...] Zeszliście na psy i to tak w c*uj! Wcisnąłem wam tak potężną rzecz, jak śmierć!
Mężczyzna miał wiele pretensji, że nikt nie weryfikował informacji, ani nie próbował się z nim skontaktować. Ponadto chciał także sprawdzić rekacje swojego otoczenia... Serio?
Druga rzecz to chciałem zweryfikować moich znajomych, swoje otoczenie. Zobaczę, jak oni zareagują. Czy fałszywe osoby, które nigdy nie miały ze mną kontakty, nagle będą się przymilały?
W trendach przebiłem Roberta Lewandowskiego, o artykułach o adopcji trzeciego dziecka... Taki to był chodliwy temat. Tak media wykorzystały sobie tę informację, żeby w**erdolić wam niezweryfikowaną informację.
Ze względów na wulgarne wypowiedzi, nie zamieszczamy wideo.
W każdym razie, Dominik zapewnie, że chciał pokazać problem (?) - jak sam to nazywa - w dzisiejszych mediach. Nie widzi w sobie żadnej winy. A czy było to moralne, czy nie - mamy ocenić sami...
Więc oceniamy — żarty ze śmierci są zdecydowanie nie na miejscu i nie powinny się wydarzyć. Nie jest to żaden eskperyment społęczny, którym broni się Dominik. Jest to zagranie, by media zaczęły pisać i interesować się życiem danej osoby. Z pewnością Dominik powiększył sobie zasięgi na chwilę, jednak nie jesteśmy pewni, czy zdobędzie fanów po takich wyzwiskach.
Może warto pomyśleć nad contentem, który zainteresuje internutów, a nie pozorować śmierć?
Zobacz też:
Dominik Raczkowski z "Warsaw Shore" upozorował własną śmierć?! Ksiądz zabrał głos. Będzie skandal?









