Według informacji "Gazety Finansowej" adwokat Emila Haidara Roman Giertych wnioskował w prokuraturze o postawienie Dodzie zarzutów.
Prawnik sądzi, że mogła ona współpracować z gangsterami i nasłać ich na Haidara, by wymusili od niego ponad milion złotych. Bandyci byli kilka razy u byłego narzeczonego piosenkarki. Żądali, by wpłacił pieniądze na konto Dody, grozili, że w innym wypadku on sam i jego ojciec będą "mieli problemy".
Emil Haidar miał nagrać wizyty. Podczas ostatniej z nich gangsterów zatrzymała policja. Z rozmowy z jednym z nich wynikało, że zleceniodawcą pierwszego najścia był producent filmowy Emil Stępień, obecny przyjaciel Dody.
W oficjalnym oświadczeniu skandalistka zdementowała już doniesienia gazety, podkreślając, że są one wymysłem chorej wyobraźni Haidara. Tygodnik "Twoje Imperium" skontaktował się także z prawnikiem Dody, Adamem Gomułą, który "kategorycznie zaprzeczył, jakoby pan Stępień i pani Rabczewska współpracowali z gangsterami".
"Pan Giertych robi dużo, by postawiono im zarzuty. Nie wiem, kim byli sprawcy, wiem za to, że obecnie są już na wolności, a to świadczy o jakości dowodów. Od policji i prokuratury dowiedziałem się, że żadne czynności z udziałem Doroty Rabczewskiej i Emila Stępnia na razie nie są planowane".
Sprawę komentuje także detektyw Krzysztof Rutkowski: "Jeśli zrobiłby to ktoś inny, już by siedział, bo jest to zlecenie wymuszenia rozbójniczego. Ale celebryci są inaczej traktowani przez organy ścigania".
Zobacz również:

