Problemów celebrytki z wymiarem sprawiedliwości nie da się zamieść pod dywan. Cztery lata temu została ona skazana na 5 tys. zł grzywny za obrazę uczuć religijnych. Kilka dni temu zapadł kolejny niekorzystny dla niej wyrok po półtorarocznym głośnym procesie w sprawie o pobicie dziennikarki Agnieszki Szulim.
Do zdarzenia doszło w lutym 2014 r., w toalecie chorzowskiego klubu, w czasie gali Niegrzeczni. Tak swego czasu relacjonowała je gwiazda TVN: "To była regularna napaść. Była z nią koleżanka, która wszystko nagrywała na telefon komórkowy. Zostałam złapana za głowę i przewrócona na podłogę".
Co więcej, na tej samej imprezie Doda próbowała Agnieszkę Szulim zepchnąć ze sceny. W sądzie wokalistka zarzekała się, że to ona jest ofiarą. Szulim miała ją uderzyć pejczem i zerwać paznokieć (w tej sprawie toczy się odrębne postępowanie). Sąd jednak nie dał wiary zeznaniom skandalistki i skazał ją na karę pół roku ograniczenia wolności. Ma pracować społecznie 40 godzin w miesiącu. Musi też zwrócić Agnieszce Szulim poniesione przez nią wydatki sądowe.
- Jest to wyrok nieprawomocny, co oznacza, że każda ze stron ma prawo się od niego odwołać i my z tego skorzystamy - mówi "Twojemu Imperium" mecenas Dody, Sergiusz Doniecki i dodaje: - Teraz czekamy, aż wyrok zostanie do nas dostarczony w formie pisemnej, po czym wniesiemy o jego uzasadnienie. Zwykle zajmuje to około miesiąca. Kiedy otrzymamy pisemne wyjaśnienie pani sędzi, wniesiemy o apelację. Nasz cel to całkowite uniewinnienie.
Przypomnijmy, że Doda ma też na głowie proces o napaść na policjantów na służbie. Z kolei jej rodzice procesują się z Agnieszką Szulim, którą pozwali o naruszenie dóbr osobistych. W pierwszej instancji Rabczewscy wygrali, ale dziennikarka złożyła odwołanie.
Zobacz również:

