
Kariera polityczna Misiewicza nabrała rozpędu dzięki rekomendacjom Antoniego Macierewicza. Najpierw został mianowany szefem biura zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, później został szefem gabinetu politycznego oraz rzecznikiem prasowym MON.
O jego wybrykach rozpisywały się tabloidy. Według informacji "Faktu" Misiewicz na jednej z imprez w Białymstoku miał "szastać pieniędzmi, nagabywać studentki i proponować pracę w ministerstwie każdemu, kto rozpozna, kim jest".
Na początku ubiegłego roku na trzy miesiące trafił do aresztu i usłyszał zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień i działania na szkodę spółki PGZ.
Po wyjściu na wolność zrezygnował z członkostwa w PiS, zaręczył się i zniknął z polityki.
Jak dziś wygląda jego życie?
Okazuje się, że 29-latek jest biznesmenem i pracuje w firmie zajmującej się drukiem 3D, czyli tworzeniem przedmiotów ze specjalnych tworzyw sztucznych. Zaangażował się także w pomoc dla służby zdrowia, która walczy z epidemią koronawirusa.
W rozmowie z "Super Expressem" tłumaczy, że przyłączył się do ogólnopolskiej inicjatywy #drukarzedlaszpitali, w ramach której bezpłatnie drukuje przyłbice dla lekarzy.
"Wspieramy tę inicjatywę również prywatnie" - przekonuje.
Co więcej, Misiewicz pracuje również nad produkcją środków odkażających i ochrony osobistej dla służby zdrowia.
Za polityką nie tęskni. Jak mówi, jest to dla niego już "zamknięty rozdział".
"Z perspektywy czasu cieszę się bardzo, że mnie z tej polityki wyrzucono, bo pewnie nigdy nie odkryłbym takich szerokich możliwości do własnego rozwoju" - zaznacza Misiewicz.










