"Pokój" to historia kobiety, która na kilka lat życia zostaje przez swojego oprawcę odcięta od świata. Na maleńkiej przestrzeni mieszka wraz z synem, który narodził się już w niewoli.
Za rolę w tej produkcji na aktorkę posypał się deszcz nagród, w tym ta najważniejsza - Oscar. Jak przyznaje Larson, udało jej się tak przekonująco oddać atmosferę życia w ciężkich warunkach, ponieważ sama przeżyła coś podobnego.
Gdy miała siedem lat, jej mama zabrała ją i jej siostrę Milaine do Los Angeles. Dziewczynka była przekonana, że jadą tam tylko na trzy tygodnie, aby mogła wziąć udział w castingu do serialu. Nie wiedziała, że już nie wrócą do dawnego życia.
Nie miała pojęcia o tym, że kilka dni wcześniej ojciec oznajmił mamie, że chce rozwodu.
- Zamieszkałyśmy w kawalerce tak małej, że łóżko chowało się w ścianę - opowiada aktorka.
- Z braku pieniędzy żywiłyśmy się zupkami błyskawicznymi. Nie miałam zabawek, chodziłam na zmianę w dwóch spódnicach i jednej parze spodni, ale mimo to nie wspominam źle tamtych chwil. Mama stworzyła nam cudowny, mały świat i starała się, byśmy nie czuły się nieszczęśliwe.
Dopiero teraz, gdy za sprawą roli znalazła się w podobnej sytuacji, wróciły do niej wspomnienia.
- Pewnej nocy wstałam i zobaczyłam, jak mama płacze, zasłaniając dłonią usta. Nie chciała, by jej szloch nas obudził - zdradza. Zrozumiała, z jak wielu rzeczy nie zdawała sobie sprawy. Grając, na nowo odkrywała swoje dzieciństwo i spojrzała na nie z perspektywy rodzicielki.
- W trakcie zdjęć kilkakrotnie dzwoniłam do mamy, płakałam w słuchawkę i przepraszałam za te chwile, gdy nieświadomie ją raniłam, dziękując za wszystko, co dla nas zrobiła - wyznaje.
Jak mówi, rolą w filmie oddała mamie hołd. I to jej dziękowała, odbierając Nagrodę Akademii.
Zobacz również:










