Niedawno celebrytka chwaliła się kontraktami na tłumaczenia swojego bestselleru. Teraz okazało się, że film na podstawie książki „365 dni” to produkcja, o której jest głośno nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Ekranizacja fantazji Lipińskiej została nominowana do Złotych Malin aż siedmiokrotnie. Film ma szansę zdobyć m.in. nagrodę za najgorszy scenariusz oraz reżyserię.
Oprócz tego anty – Oskara otrzymać mogą także Michele Morrone (30 l.) i Maria Sieklucka (28 l.) – czyli odtwórcy głównych ról w dziele Blanki.

Wieść o nominacji do tej szczególnej nagrody zaskoczyła autorkę, gdy ta wypoczywała w słonecznym Tulum. Celebrytka postanowiła skomentować szansę na „wyróżnienie” za pomocą Instastories.„Moim marzeniem było dostać tę nagrodę. Trzymajcie mocno kciuki, by chociaż jedna trafiła w moje ręce” – skierowała w stronę obserwatorów.Oprócz tego Lipińska podkreśliła, że udział w konkursie to dla niej „zaszczyt”. Postanowiła też wytłumaczyć, dlaczego bardzo cieszy się z szansy na tak „prestiżowe” odznaczenia.„Popatrzcie na 'towarzystwo', jakie tam mamy w tym roku i latach minionych. W moim odczuciu to żaden obciach, a wręcz przywilej stać na równi z produkcjami Hollywood. 'Miki' rywalizuje z De Niro, 'Ama' z Drew Barrymore czy Katie Holmes. No to gdzie powód do smutku?” – mówiła w relacji.
Blanka nazwała wszystkie nominacje „gigantycznym sukcesem”, ponieważ udział w plebiscycie to dowód na to, że "jej twórczość jest znana na świecie".
Celebrytka zdradziła także, że najbardziej marzy o głównej nagrodzie przyznawanej w kategorii "najgorszy film".„Czy jest to powód do dumy? Jest to powód do dumy jak jasna cholera i zamierzam być z siebie dumna" – podsumowała.Jak myślicie ile statuetek zdobędzie film Lipińskiej?










