Każda wizyta listonosza lub kuriera wiąże się dla niej ze stresem. Dlatego to Jarosław Kret, życiowy partner Beaty, otwiera adresowane do niej przesyłki i listy od nieznanych nadawców. - Jarek chce chronić ukochaną. Gdy dowiedział się o nękającej ją osobie, bardzo się zmartwił i drży o bezpieczeństwo swojej wybranki - zdradza "Na Żywo" znajoma pary.
Choć wspólny adres dziennikarki i pogodynka pozostaje tajemnicą, oboje wolą dmuchać na zimne i kontrolować korespondencję, którą otrzymują. Beata nie chce żadnego kontaktu z kobietą, która twierdzi, że jest jej matką.
O swoich kłopotach ze stalkerką, które zaczęły się, gdy pracowała jeszcze w "Wiadomościach", dziennikarka opowiedziała na łamach wydanej w ubiegłym roku książki "Czego oczy nie widzą".
- Dostaję list. Autorka najpierw wyjaśnia, że od Władimira Putina wie o tajemnym przesłaniu dla świata, a potem dopisuje, że informuje o tym właśnie mnie, gdyż jestem jej... córką - opowiada Tadla.
Kobieta, którą dziennikarka nazywa "panią Danusią", sugerowała, że w szpitalu, w którym urodziła się Beata, radziecki agent zamienił ją z inną dziewczynką.
Za radą doświadczonych kolegów z "Wiadomości" Beata zignorowała list "matki", ale ta przysłała do redakcji kolejne. W jednym 20 złotych "na czekoladę dla wnuka". Potem wysłała trzy wielkie pudła.
- Redakcja się podzieliła: jedni mówili, że nie wolno otwierać, bo może bomba, ale większością, w tym mną, pokierowała ciekawość. Postanowiliśmy sprawdzić, co jest w środku. W pierwszej paczce były znoszone ubrania - sweterki, płaszcz, bielizna oraz używane pluszaki. W drugim - książeczki dla dzieci i przeterminowane słodycze. A w trzecim sztuczny kożuszek.

Beacie zrobiło się żal nadawczyni, która najwyraźniej postradała zmysły. Rozważała wysłanie odpowiedzi. - Myślałam o tej biednej, pewnie samotnej, a może chorej kobiecie. Inni przekonywali, że to wcale nie musi być kobieta, tylko jakiś szaleniec, który czeka właśnie na reakcję, a gdy go odnajdę, to zaczai się na mnie i czort wie, co zrobi - tłumaczy.
Dziennikarka poprosiła w końcu pocztę o automatyczne odsyłanie przesyłek od tego nadawcy. Kilka dni później... straciła pracę w TVP.
Obecnie jest zatrudniona w nowym miejscu i ma nadzieję, że "pani Danusia" już nie wróci. Jednak partner dziennikarki cały czas zamartwia się, czy jego ukochana jest bezpieczna.
- Jarek wie, że odkąd Beata jest twarzą stacji Nowa TV, znów jest o niej głośno. Boi się, by stalkerka się nie uaktywniła - twierdzi znajoma pogodynka. Dodaje, że Kret stara się o pracę w tej samej stacji, co Tadla, nie tylko dlatego, by wrócić do zapowiadania pogody, ale i by być blisko ukochanej i móc ją chronić.
- Troska o Beatę i opieka nad nią to jego priorytet - zdradza nasz informator.
Zobacz również:


***
Zobacz więcej materiałów: