Beata Kozidrak usłyszała zarzut. Bratanek komentuje
W pierwszy dzień szkoły, 1 września około godziny 20.05 na skrzyżowaniu ulic Batorego i Al. Niepodległości w Warszawie, policja zatrzymała kierowcę prowadzącego samochód marki BMW. Powodem miało być przejechanie skrzyżowania na czerwonym świetle.
Według nieoficjalnych informacji prowadząca pojazd 61-letnia Beata Kozidrak miała jechać od krawężnika do krawężnika "zygzakiem" i stwarzać zagrożenie na drodze. Zauważył to jeden z kierowców, który powiadomił policję oraz zablokował pojazd.
Jak powiedział nam Robert Koniuszy z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II, badanie alkomatem wykazało, że Kozidrak posiadała około 2 promili alkoholu w wydychanym powietrzu.
Zatrzymano jej prawo jazdy, zabezpieczono samochód. Gwiazda usłyszała zarzut prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Odmówiła składania wyjaśnień. Grozi jej do dwóch lat więzienia.
Beata Kozidrak zatrzymana za jazdę po pijanemu. Bratanek komentuje
Marcin Kozidrak, bratanek Beaty Kozidrak, specjalnie dla nas skomentował całą sytuację. Jak mówi, wspiera ciotkę w trudnym momencie. Nie ma wątpliwości, że wyciągnie ona wnioski z tego, co się stało.
Nikt, nawet znany artysta, nie powinien prowadzić samochodu w takim stanie. Nie znam powodów, które skłoniły Beatę do tego, ale jestem pewien, że odebrała bolesną lekcję życia i wyciągnie z niej wnioski na przyszłość - mówi nam Marcin Kozidrak, bratanek Beaty Kozidrak.
Dziękuje ciotce za piękne teksty piosenek, które napisała do muzyki jego ojca, zmarłego gitarzysty zespołu Bajm. Bratanek uważa, że Beata jest prawdziwą artystką i będzie potrafiła porażkę przekuć w coś bardzo dobrego.
Moja ciocia to bardzo wrażliwa kobieta, która od lat żyje na najwyższych, artystycznych obrotach i płaci za to wysoką cenę. Taką samą, jak mój tata Jarosław Kozidrak. On już niestety nie żyje, ale ona może teraz pokazać, jak porażkę zamienić w coś, co pomoże innym. Potrafi to robić i pokazała niedawno, że się nie boi. Wspieram ją w tym trudnym momencie i dziękuję za wszystkie mądre słowa, które napisała do piosenek mojego taty...
Marcin Kozidrak trzy lata temu, w czerwcu 2018 roku, pożegnał swojego sławnego ojca, który zmarł nagle podczas pracy nad nowymi piosenkami. Sekcja zwłok wykazała, że zabiła go cukrzyca, niewydolność krążenia i chore serce. W środowisku lubelskich artystów nie było jednak tajemnicą, że muzyk nie stronił od alkoholu.
Z książki Beaty "Gorąca krew", którą zadedykowała zmarłemu bratu, jasno wynika, że alkohol był problemem na trasach koncertowych Bajmu. Wokalistka ponoć robiła wszystko, by z nim walczyć.
Napisała też wprost, że to ona podejmowała decyzje o rozstaniach z tymi członkami Bajmu, którzy za bardzo zaprzyjaźniali się z alkoholem. Jednak o nałogu męża milczała całe lata. Dopiero we wspomnianej biografii napisała, że "nałóg wdarł się w ich szalone, szczęśliwe życie".
Robiłam wszystko, aby pomóc Andrzejowi. To były dramatyczne chwile. Trudno do nich wracać - napisała.
Beata Kozidrak jechała dwoma pasami naraz, wjeżdżała na krawężnik
O ostatnim nocnym rajdzie Beaty Kozidrak pisze również Kamil Siałkowski na swoim facebookowym profilu "Siałkowski pisze z sądu". Można tam przeczytać, że wokalistka Bajmu stwarzała realne zagrożenie już na Ursynowie, wjeżdżając od strony Piaseczna.
Inni kierowcy zajechali jej drogę i zatrzymali ją między szklanki brzegiem a dnem, czyli na ul. Batorego na Mokotowie w Warszawie. (...) Świadkowie mówią, że zauważyli ją na ul. Sójki na Ursynowie - wjeżdżała od strony Piaseczna. Udało się zablokować jej BMW dopiero kilka kilometrów dalej. 'Jechała dwoma pasami naraz, wjeżdżała na krawężniki, zjeżdżała też momentami na chodniki. Cała droga należała do niej' - to wersja jednego z kierowców, którzy tego wieczora byli świadkami rajdu Beaty K. - czytamy.
Zakopane: Więcej awantur z udziałem turystów. Alkohol, nocny hałas i bójki









