Beata K. niewątpliwie należy do najbardziej wyrazistych postaci polskiego show biznesu. Piosenkarka, która 4 maja skończyła 61 lat ciągle zachwyca głosem, urodą i scenicznymi kreacjami.
Kiedy 6 lat temu po blisko 40 latach małżeństwa zdecydowała się porzucić luksusowy dom pod Lublinem i rozpocząć nowe życie jako singielka, stała się wzorem dla wielu kobiet, które tkwią w nieudanych związkach, nie mając odwagi się z nich wyrwać.
Wiosną tego roku artystka napisała książkę o swoim barwnym życiu „Beata, Gorąca krew”. Nie minął kwartał od premiery, a już podjęto decyzję o ekranizacji.
Cały ten starannie budowany przez lata wizerunek runął w środę wieczorem, gdy Beata K. wsiadła do samochodu mając 2 promile alkoholu w organizmie. Przejechała wężykiem kilka kilometrów, aż jeden z zaniepokojonych kierowców zajechał jej drogę, zmuszając ją do zatrzymania się.
Wezwana na miejsce policja po przeprowadzeniu badania alkomatem, zabrała piosenkarkę na mokotowski komisariat. Tam spisano jej dane, odebrano prawo jazdy i przekazano w ręce bliskich, którzy po nią przyjechali.
Beat K. straci fortunę? Przez pijacki wybryk
Kiedy sprawa została nagłośniona przez media, od Beaty K. natychmiast odciął się koncern Coca-Cola, który zaledwie kilka miesięcy temu zapłacił jej sporą sumę za udział w reklamie. Artystkę potępiło publicznie wiele osób z show biznesu, a, jak przekonuje medioznawca Wojciech Szalkiewicz w rozmowie z "Super Expressem", będzie jeszcze gorzej. Jego zdaniem pijacki wybryk artystki fatalnie wpłynie na jej wartość rynkową:
Spadnie znacząco. W zależności od tego, jak ta sytuacja zostanie rozegrana przez sztab Beaty. Wykonała pierwszy właściwy ruch, czyli szybko przeprosiła. To podstawa. Gdyby kombinowała, byłoby coraz gorzej. Będzie stratna finansowo, o czym świadczy reakcja firmy, która natychmiast odcięła się od współpracy z nią. Na razie na kontrakty reklamowe nie ma co liczyć. A jeśli chce znów występować, na pewno będzie musiała zejść ze stawki koncertowej. Popyt na nią przez najbliższe miesiące będzie słaby.
Nie jest tajemnicą, że Beata K. nie jest pierwszą osobą z show biznesu przyłapaną na jeździe pod wpływem alkoholu. Takie wpadki mają na koncie choćby Ilona Falicjańska (sprawdź!), Piotr Najsztub czy Daniel Olbrychski, którego żona jeszcze żenująco broniła w „Dzień Dobry TVN”, ubolewając, że nadeszły takie czasy, że sławne osoby są rozliczane ze swoich błędów.
Przez ten czas wyrozumiałość Polaków wobec jazdy po pijaku znacząco zmalała. Obecnie już dla nikogo nie ulega wątpliwości, że jest to postępek nadający się tylko do potępiania i napiętnowania. Obecna stawka koncertowa Beaty K. wynosi około 60 tysięcy złotych. Zdaniem medioznawcy, nawet jeśli artystka mocno zejdzie z ceny, to i tak może przez pewien czas nie otrzymywać ofert. W tej sytuacji, zdaniem eksperta, pozostaje jedno:
Przepraszać, przepraszać i jeszcze raz przepraszać. Powinna udzielić wywiadu spowiedzi. Cała reszta to już zmniejszanie strat. Ale nawróceni grzesznicy cieszą się sympatią, więc Beata ma szansę odzyskać przychylność ludzi.
Myślicie, że to pomoże?




***








