Reklama
Reklama

Bartłomiej M. trafił do aresztu. Wstrząsające relacje jego ofiar. Co za potworność!

Bartłomiej M., aktor znany z epizodów w serialach i z występów w reklamach, przez lata miał wabić nastolatki do swojego mieszkania pod pretekstem sesji zdjęciowych. Według relacji dziewczyn mężczyzna odurzał je alkoholem, dosypywał czegoś do drinka, a następnie wykorzystywał seksualnie. Nie były w stanie się bronić. Teraz przerwały milczenie, a mężczyzna został aresztowany. Kulisy całej sprawy przedstawili reporterzy "Uwagi".

W maju "Newsweek" opublikował wstrząsające wieści na temat polskiego aktora grającego głównie w reklamach i epizodach w serialach, doktoranta opolskiego uniwersytetu, niegdysiejszego kandydata Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu i działacza Platformy Obywatelskiej. 

Mężczyzna miał od wielu lat nawiązywać znajomości z młodymi dziewczynami, zwabiać je do domu pod pretekstem wykonania sesji fotograficznych, a następnie odurzać je i gwałcić. 

Jedna z wykorzystanych dziewczyn, która w momencie spotkania z Bartłomiejem M. miała 14 lat, zabrała głos.

Aktor już wcześniej oskarżany był o gwałt. Nie przyznawał się do winy. Natomiast miał nie negować tego, że utrzymywał kontakty seksualne z nastolatkami. Ponoć twierdził, że "lubiły ostry seks ze starszym mężczyzną, przemoc i robienie im nagich zdjęć".

Na początku czerwca Bartłomiej M. został zatrzymany.

Sprawa Bartłomieja M. w reportażu "Uwagi"

Reklama

Teraz dziennikarze programu "Uwaga! TVN" zrealizowali materiał o szokujących praktykach aktora i niedoszłego polityka. W reportażu wypowiada się jedna z jego ofiar. Opowiada, że gdy miała 14 lat, starsze koleżanki zasugerowały jej, że jest bardzo fotogeniczna i odnalazłaby się w modelingu. 

Dziewczyna poszła za ich sugestią i próbowała stawiać pierwsze kroki w branży. Tak trafiła na Bartłomieja M. Zaproponował, że zrobi jej profesjonalną sesję zdjęciową. Nastolatka sprawdziła w sieci, kim jest ów fotograf. Dowiedziała się, że to aktor, osoba publiczna, co uśpiło jej czujność i sprawiło, że mu zaufała.

Z Justyną, bohaterką materiału "Uwagi", aktor umówił się w centrum Warszawy, a następnie zaprosił ją do swojego mieszkania. Było to w 2009 roku.

Gdy Bartłomiej M. zrobił 14-letniej wówczas dziewczynie kilka zdjęć, miał oświadczyć jej, że niezbyt dobrze wyszły, bo Justyna ma "widoczne na twarzy napięcia". Zaproponował jej drinka na rozluźnienie i obiecał, że gdy się napije, fotki "wyjdą super". 

Nastolatka wypiła alkohol, a chwilę później zaczęła tracić świadomość.

Dopiero wtedy dotarło do niej, co się stało. Udawała przed Bartłomiejem spokojną, by jak najszybciej móc opuścić jego mieszkanie. Wróciła do domu, ale bała się powiedzieć rodzicom, do czego doszło. 

Edyta Bełza ofiarą Bartłomieja M.

Mężczyzna pozostawał bezkarny i rozwijał swoją karierę. Na planie jednej z etiud filmowych miał poznać 15-letnią dziewczynę, której też zaproponował sesję fotograficzną. Było to 6 lat temu, a wspomnianą dziewczyną była Edyta Bełza.

Na odchodne M. miał rzucić do Edyty, że "Polański to tę nastolatkę życia nauczył", nawiązując do sprawy z nieletnią dziewczyną, która publicznie opowiadała o kontaktach seksualnych z reżyserem. 

Bełza, wie, że miała dużo szczęścia. Jej udało się uciec. Teraz chce pomóc innym ofiarom aktora. Dlatego postanowiła się nie ukrywać i oficjalnie opowiedzieć, co jej się przydarzyło.

Szokujące relacje ofiar Bartłomieja M.

Justyna wyznała, że dużo osób dopytuje, dlaczego dopiero po 10 latach zgłosiła do prokuratury to, co zrobił jej Bartłomiej M.

Kiedy zebrała się na odwagę, udała się do kancelarii. Tam porozmawiała z panią mecenas. 

Sprawa trafiła do prokuratury, a pełnomocniczka Justyny odkryła, że w stosunku do Bartłomieja M. toczy się już podobne postępowanie. Został oskarżony o skrzywdzenie 16-latki, która była u niego na sesji fotograficznej. 

Tatiana przed kamerami TVN-u zrelacjonowała swoje doświadczenia. Schemat działania był ten sam. Wypiła drinka zrobionego przez Bartłomieja M. i wtedy poczuła, że "odcina ją od ciała".

Zrobiła to, o co prosił i po tym znów straciła przytomność. Pamięta tylko scenę, że "leżała na boku i on znowu jej to robił". 

Wreszcie na miejsce przybyła zaalarmowana wcześniej przyjaciółka. Przyjechała też karetka i policja. Według relacji Tatiany funkcjonariusze znaleźli wówczas w mieszkaniu M. przyklejony pod pralką dysk twardy z materiałami pornograficznymi. 

Za skrzywdzenie dziewczyny aktor został nieprawomocnie skazany na 2 lata i 11 miesięcy więzienia. Sprawa toczy się nadal w sądzie apelacyjnym. Bartłomiej M. składa odwołania. Złożył wniosek o ponowne sprawdzenie poczytalności Tatiany.

"Newsweek" opisał sprawę Bartłomieja M.

Dziennikarka "Newsweeka", która jako pierwsza opisała sprawę Bartłomieja M., jest przekonana, że podobnych karygodnych czynów dopuszczał się on wcześniej, jeszcze w latach 90. Miało się to dziać na obozach harcerskich, na których pojawiał się jako były opozycjonista z lat 80. i jako były harcerz, wielka gwiazda.

Bartłomiej M. i jego kontakty z 12-latką

Reporterzy "Uwagi" porozmawiali z Anną, która poznała Bartłomieja M. w 2004 roku, kiedy miała 12 lat. Relacjonuje, że mężczyzna podwoził ją autem i włożył rękę w jej majtki. Jedną ręką prowadził samochód, a drugą miał trzymać w jej majtkach. 

Opowiada, że komplementował ją i zachęcał do udziału w sesji fotograficznej, którą może jej zorganizować.

Bartłomiej M. pod lupą prokuratury

Rzeczniczka prokuratury odmówiła rozmowy z dziennikarzami TVN-u, tłumacząc się dobrem postępowania. Natomiast redaktorzy dotarli do zeznań 17-latki w sprawie Bartłomieja M. Sprawa została wówczas umorzona. 

Reporterka odnalazła tamtą dziewczynę, która miała do czynienia z aktorem w 2010 roku. Przyznała ona, że wtedy nie powiedziała wszystkiego policji. Bała się wyjawić całej prawdy, bo "nie chciała, żeby mama to zobaczyła". 

Przez te wszystkie lata próbowała wymazać z pamięci to, co ją spotkało.

Niewiele pamięta z samej sesji, którą miał zrobić jej Bartłomiej. Świadomość tego, co się wydarzyło, zaczęła wracać do niej, gdy zbierała swoje ubrania. Przewracała się przy tym i chwiejnym krokiem dotarła do wyjścia. Kiedy wyszła z mieszkania, potykała się na schodach. 

Po tylu latach Bartłomiej M. odezwał się do niej niedawno. Beata opowiada, że poprosił ją, aby "powiedziała komuś, że nic się nie stało wtedy, bo ktoś chce mu robić problemy". W ten sposób mężczyzna szukał kogoś, kto będzie zeznawał w sądzie na jego korzyść. 

Bartłomiej M. został zatrzymany na polecenie prokuratury. W areszcie tymczasowym pozostanie przez co najmniej 3 miesiące.

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy