Reklama
Reklama

Bartek Jędrzejak: Jestem szczęśliwym facetem

Bartek Jędrzejak (40 l.) znany jest widzom jako pogodynek "Dzień dobry TVN". Niewielu jednak wie, że jest on także... wykładowcą akademickim.

Na którą godzinę nastawia pan swój budzik?

- Na nogach jestem już zazwyczaj o piątej rano, choć nie będę ukrywał, że mam z tym pewien kłopot. Latem, kiedy budzi mnie słońce, wstaje się oczywiście łatwiej niż w zimie, ale niezależnie od pory roku pilnuję, żeby przespać co najmniej sześć, siedem godzin. Muszę być wypoczęty, bo wszystko, co przekazuję widzom, mam w swojej głowie, a nie korzystam z kartek czy promptera, który wyświetla tekst. Wcześniej jeszcze raz sprawdzam wszystkie informacje i rozmawiam z synoptykiem.

Reklama

Nie ma pan wrażenia, że niekiedy wróży z fusów?

- Zawsze staram się, żeby to, o czym opowiadam na antenie, było w stu procentach wiarygodne. Co nie zmienia faktu, że aura w naszym regionie jest niezwykle dynamiczna i potrafi nieźle zaskoczyć, nawet tych, którzy pracują z nią codziennie. W Polsce ścierają się bowiem masy zimnego powietrza ze Skandynawii i ciepłego z basenu Morza Śródziemnego, ciągle coś się dzieje, nie ma mowy o nudzie. Oczywiście mam świadomość, że dla wielu praca prezentera pogody to opowieść o chmurkach i deszczu. Prognozowanie pogody to jednak poważna dziedzina naukowa, a jej prezentowanie to poważne zajęcie.

Dlaczego?

- Od warunków atmosferycznych zależy światowa ekonomia i gospodarka. Ceny chleba, masła i owoców. Rozmieszczenie wojsk na świecie, a także nasze plany urlopowe. Nie ma chyba dziedziny życia, na którą pośrednio lub bezpośrednio pogoda nie ma wpływu. Od niej zaczyna się rozmowę na pierwszej randce i mówi o niej, kiedy "gadka się nie klei" lub gdy wzrasta napięcie w towarzystwie.

Czuje się pan już dzisiaj meteorologicznym rutyniarzem?

- W moim przypadku trudno o rutynę. Pracując w "Dzień dobry TVN", przemierzam tysiące kilometrów, odwiedzam setki miejsc i ludzi. Nie mówię więc tylko o pogodzie, lecz opowiadam ciekawe historie, przedstawiam interesujących rozmówców i ciekawostki z regionu, gdzie akurat jestem. Ten właśnie tryb pracy pomaga mi walczyć ze słowem na literę "r". Nikogo też nie udaję i staram się być zawsze bardzo dobrze przygotowany. Widzowie często mnie pytają, gdzie wybrać się na urlop albo jaki hotel polecam. Dlatego na swojej stronie piszę nie tylko o kulisach swojego zawodu, ale i o miejscach, które warto zobaczyć.

Nie męczy pana życie na walizkach?

- To jest kwestia przyzwyczajenia. Jestem szczęściarzem, bo lubię to, co robię i jeszcze mi za to płacą. I jeśli coś mnie męczy, to łóżka hotelowe, bo w żadnym z nich nie śpi się tak, jak we własnym. Jestem zabieganym facetem, ale teraz biegają wszyscy, więc i ja mam swój mały maraton.

Jak radzi sobie pan z popularnością?

- Nie mam z tym żadnego problemu. Nie uciekam przed ludźmi, nie zamykam się w salkach dla VIP-ów. Jeżeli trzeba, wybieram metro, tramwaj czy autobus. W pociągu nie uciekam do ostatniego wagonu, a w samolocie nie nakrywam głowy kocem. Po zmroku nie noszę też wielkich, przeciwsłonecznych okularów, które zasłaniają pół twarzy. Sympatia widzów to ocena mojej pracy. Jeśli jest, oznacza to, że idę w dobrym kierunku i jeszcze nie czas pakować walizki!

Lubi pan siebie oglądać na ekranie?

- Od dziecka miałem z tym kłopot. Filmy nagrywane przez przyjaciół zawsze oglądałem z zaciśniętymi zębami i chciałem, żeby jak najszybciej się skończyły. Teraz jednak muszę oglądać swoje prognozy, żeby korygować błędy, które, niestety, czasami popełniłem na antenie.

Co robi Bartek Jędrzejak, kiedy nie zapowiada nam prognozy pogody?

- Poza pracą w "Dzień dobry TVN" wielką frajdę sprawiają mi spotkania ze studentami na jednej z uczelni, gdzie wykładam metody i techniki prezentacji telewizyjnej. To mój autorski program. Szkolę też poza uczelnią, w jaki sposób się wypowiadać i jak dobrze prezentować. Poza tym standard: spędzam czas z rodziną, przyjaciółmi, czytam książki i... dużo podróżuję!

Jakie kierunki najczęściej pan wybiera?

- Wybieram miejsca, na które mam akurat ochotę. Wtedy albo zwiedzam, albo resetuję się na plaży. Swoich wypraw nie uzależniam od pogody. Po prostu jadę i wypoczywam, bo kiedy pada deszcz, też może być ciekawie. Dla mnie nie ma absolutnie złej pogody, są tylko źle ubrani ludzie.

Rozm. Artur Krasicki

***

Zobacz więcej materiałów:

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama