Para poznała się na planie filmu "Ondine" - ona grała syrenę, on rybaka. Kilka miesięcy później oboje wywołali sensację, pojawiając się razem w Krakowie i spacerując objęci po Starym Mieście. Wkrótce paparazzi przyłapali ich szczęśliwych na lotnisku w Los Angeles. Nikt już nie miał wątpliwości: Alicja Bachleda-Curuś i Colin Farrell są parą i spodziewają się dziecka.
Niestety, Polce nie udało się utrzymać przy sobie hollywoodzkiego gwiazdora, któremu na dobre przypięto już etykietkę "bawidamka" i łamacza damskich serc.
Para rozstała się. Dziś jedynym łączącym ich ogniwem jest syn Henry Tadeusz. Na temat ich relacji powstają jednak prawdziwe legendy. Jak w rzeczywistości wyglądają kontakty pary kilka lat po rozstaniu?
W wywiadzie dla miesięcznika "Cosmopolitan" aktorka zdradza co nieco. Jak mówi, z Colinem łączy ją nadal "bardzo głęboka przyjaźń".
"Obydwoje mamy do siebie ogromny szacunek, staramy się robić wszystko dla dobra Henia. Nie rozumiem rodziców, którzy dziecko wykorzystują jako kartę przetargową w konflikcie" - opowiada.
Dodaje, że na ich przyjaźń składa się nie tylko fakt posiadania syna, ale i lojalność, wspólne przeżycia i przeszłość.
Aktorka zawsze może liczyć na Farrella w trudnych chwilach. Aktor co miesiąc przelewa również na jej konto ponad 100 tys. złotych.
"Nawet jeśli w tej chwili nie układa się między nami najlepiej, to gdy przychodzi co do czego, zawsze możemy na siebie liczyć " - stwierdza w wywiadzie.
Obecnie Ala widywana jest z... Sebastianem Karpielem-Bułecką.
Zobacz również:










