Anna Kalczyńska w 2002 roku dołączyła do zespołu TVN24. Była współautorką i wydawcą "Studio Europa", a od 2006 roku zaczęła występować jako prezenterka. W 2014 roku zasiliła grono prezenterów "Dzień Dobry TVN".
Początkowo Kalczyńska zastąpiła Jolantę Pieńkowską i partnerowała Robertowi Kantereitowi. W 2015 roku jej współprowadzącym został Jarosław Kuźniar, a rok później Andrzej Sołtysik, u boku którego do dziś można oglądać ją na antenie TVN.
Od wybuchu wojny w Ukrainie, 24 lutego 2022 roku Kalczyńska monitoruje sytuację za wschodnią granicą i dzieli się ze swoimi obserwatorami rozmaitymi informacjami. Ostatnio publikowała zdjęcia Ołeny Zełenskiej, pierwszej damy Ukrainy, która podbudowywała rodaków swoją postawą.
Nie będę panikować ani płakać. Będę spokojna i pewna siebie. Moje dzieci patrzą na mnie. Będę obok nich i obok mojego męża. Kocham Was i kocham Ukrainę
Tym razem Kalczyńska udostępniła materiał, który opisuje, jak młodzi Rosjanie podchodzą do agresji ich państwa na demokratyczną Ukrainę i dlaczego nie należy spodziewać się, że wyjdą na ulice. Dziennikarka przyznała, że konkluzje tego badania są "więcej niż rozczarowujące". Powiedziała także, że żadnej rewolucji nie będzie.
Bardzo zła wiadomość. Prof Tatyana Deryugina przeprowadziła emailowy desant na młodych naukowców z uniwersytetów w Rosji, namawiając ich do zaangażowania w protesty przeciw wojnie z Ukrainą. Warto przeczytać. Konkluzje są więcej niż rozczarowujące. Porzućcie złudzenia. Nie będzie rewolucji
Profesor Deryugina nawoływała młodych naukowców do protestów przeciwko wojnie w Ukrainie
Cały "eksperyment" Tatiany Deryugina polegał na wysłaniu maili rosyjskim naukowcom, w którym nawoływała naukowców do zaangażowania się w protesty przeciw wojnie z Ukrainą. Efekt badania z całą pewnością był dla niej przerażający.
Okazało się bowiem, że rosyjska propaganda nie dotyczy jedynie mniej wykształconych ludzi, przysłowiowych "sprzedawców ze sklepów w małych wioskach", a również ludzi - jak można było przypuszczać - światłych, publikujących swoje naukowe prace w zagranicznych czasopismach.
Cały projekt dotyczył również ludzi młodych. Można się było spodziewać, że rosyjska propaganda i przekazywany w tamtejszych mediach zniekształcony obraz świata i geopolityki nie dotyczy młodych umysłów, które przecież zazwyczaj jako pierwsze odróżniają prawdę od manipulacji.
Wszystko wskazuje jednak na to, że na tym polu Putin i cała administracja przez lata wykonały kawał roboty, bowiem dezinformacja w Rosji nie zna metryczek i nie zależy od wieku. Odsetek osób, które wiedzą, co jest "prawdą", nie był tak wysoki, jak powinni się wszyscy spodziewać. Tatiana wyjaśniła, dlaczego nie należy mieć nadziei, że Rosjanie zaczną protestować.
Nie będzie rewolucji
Profesor Tatiana w swoich wnioskach zauważyła, że "część ludzi to idioci", którzy nie chcą przyswajać informacji o tym, co dzieje się w państwie i pragną pozostać "poza polityką". Takie osoby szczególnie narażone są na propagandę, bowiem to właśnie ona jest najłatwiej dostępną informacją.
Deryugina zauważyła również, że propaganda jest absolutnie wszędzie, a fałszywe informacje wręcz zalewają internet i mass media.
Propaganda jest dosłownie WSZĘDZIE. W telewizji osiąga absurdalne proporcje, a poza tym specjalne farmy botów piszą ogromną liczbę komentarzy online, tworząc fałszywą opinię publiczną i przekonując niepewnych na swoją stronę
Profesor przypomniała również, jak brutalny jest aparat terroru w państwie i jak katastrofalne w skutkach może być sprzeciwianie się rządowi i szeroko pojętym "organom ścigania". Protestowanie w kraju jest surowo karane, a każde pojawienie się na demonstracji to widmo więzienia i dalszych problemów.
Opór w Rosji prowadzi do ogromnego wyroku, a za tweety i posty w mediach społecznościowych przeciwnych władzy - można zafundować sobie wycieczkę do zakładów karnych na kilka lat.
Przeprowadzone badanie może wydawać się również niemiarodajne w reżimowym i pozbawionym wolności słowa kraju. Nie można mieć bowiem pewności, że uczestniczący w nim ankietowani powiedzieli prawdę, co tak naprawdę myślą o wspieraniu Ukrainy.
Nie da się wykluczyć bowiem, że oficjalna deklaracja, że wspierają Ukrainę, mogłaby doprowadzić do ukarania ich i pociągnięcia do odpowiedzialności. Badanie zapewne nie odzwierciedla więc w pełni "realnych" nastrojów wśród Rosjan.
Nie zmienia to jednak faktu, że w obliczu wojny i tak tragicznych wydarzeń, które dzieją się za wschodnią granicą trzeba reagować. Putin dokonał bestialskiego ataku na demokratyczną Ukrainę i prawdziwość tego terroru jest nie do podważenia.
Zobacz też:
Władimir Putin: Internauci grożą domniemanej córce prezydenta. "To twój ostatni posiłek"
Władimir Putin bierze sterydy anaboliczne? Zaskakujące, co zauważył lekarz!
Pentagon utworzył kanał komunikacji z rosyjskim wojskiem. Chcą uniknąć przypadkowego konfliktu
Wojna w Ukrainie. Dziewiąty dzień agresji Rosji

