Reklama
Reklama

Anna Dymna i jej mąż przeżyli dramat przed świętami. A to był dopiero początek...

Przed Bożym Narodzeniem spłonęło mieszkanie Anny Dymnej (67 l.) i jej męża. Wtedy pod swój dach przyjęła ich przyjaciółka. Gwiazda nie przypuszczała zapewne, że to dopiero początek trudnych przeżyć...

Wracała po spektaklu do domu. Wiesław Dymny przygotowywał kąpiel dla żony, kiedy w pokoju wybuchł kineskop radzieckiego telewizora. Drewniane meble, które sam zrobił, szybko się zaczęły palić. Aktorka dopadła do drzwi i dzięki temu uratowała ukochanego. Mógł zginąć w płomieniach. 

Stracili wszystko, co posiadali. Zrozpaczonych pogorzelców przyjęła pod swój dach Elżbieta Karkoszka. Anna Dymna przyjaźniła się ze starszą o 8 lat koleżanką z Teatru Starego. Z jej rodziną spędzili święta Bożego Narodzenia. Było dużo łez, przeżywali tragedię, ale wierzyli, że wszystko się ułoży. 

Reklama

Wiesiek chciał odremontować ich strych, chodził tam każdego dnia sprzątać, jednak nie radził sobie z sytuacją i coraz częściej sięgał po alkohol. Przyjaciółka pocieszała małżonków, chciała, by czuli się u niej jak u siebie w domu. Wspólnie przygotowali tradycyjną wieczerzę, kolędowali. 

Gwiazda nie przypuszczała, że Wigilia 1977 roku będzie ich ostatnią. Mąż zmarł półtora miesiąca później. Miała wtedy zaledwie 27 lat i cały świat jej się zawalił. - Straciłam wszystko, co stanowiło istotę mojego życia, wszystko, co kochałam, Nie chciałam już nic czuć - mówiła. 

Od tamtej pory każdego roku w święta chodzi na Cmentarz Salwatorski w Krakowie. Na grobie ukochanego stawia małe świąteczne drzewko udekorowane własnoręcznie wykonanymi ozdobami. 

***
Zobacz więcej materiałów:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Anna Dymna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy