Jeszcze kilka lat temu celebrytki tak się zapędziły w udowadnianiu, że „ciąża to nie choroba”, że pracowały do pierwszych skurczów, a 3 tygodnie po porodzie, jakby gdyby nigdy nic, wracały do pracy, odchudzone, z nienaganna fryzurą i makijażem. Panował wówczas pogląd, że dobrze zorganizowana kobieta z powodzeniem łączy macierzyństwo z karierą zawodową, dba o siebie, rodzinę, i namiętność w związku, ćwiczy, szczotkuje włosy, przestrzega diety, a to wszystko z uśmiechem na twarzy i najlepiej w szpilkach. W końcu wszyscy uwierzyli, że rzeczywiście tak ma być, włączając w to polityków, którzy jeszcze do niedawna twierdzili, że „nie wolno zmuszać kobiet do heroizmu”, ale z czasem uznali, że właściwie, czemu nie...
Dopiero wtedy kobiety zaczęły otwarcie wspominać o tym, że ciąża i poród to jednak duży wysiłek dla organizmu, a wychowywanie dziecka przez 18 lat to też nie bułka z masłem. Z odczarowywania mitu magicznego macierzyństwa, wypełnionego wyłącznie szczęściem i miłością, słynie Aleksandra Żebrowska, ale coraz więcej celebrytek znajduje w sobie odwagę, by mówić, jak jest naprawdę.
Ostatnio Marcie Żmudzie Trzebiatowskiej, mamie dwojga małych dzieci zebrało się na refleksję, że macierzyństwo ma parę aspektów, o których jakoś niechętnie się wspomina. Jak wyznała na Instagramie:
Nikt mi nie powiedział tego wcześniej, ale macierzyństwo to samotność… zwłaszcza w wielkim mieście, gdzie rodzina daleko, a Twoje „niedzieciowe” koleżanki już nie odbierają telefonu kiedy piszesz, że tęsknisz, że Ci ich brakuje, więc w końcu przestajesz pisać, bo czujesz że się narzucasz. A przecież wciąż masz o czym z nimi rozmawiać i właściwie marzysz by pogadać o czymś innym niż o dzieciach. (…) Macierzyństwo bez filtra, zupełnie nie przypomina życia z instagrama. Wyczerpana matka podgląda je wieczorem i zazdrości, że inni to takie „ładne i ciekawe” mają. A ty?
Anna Czartoryska ujawnia prawdę o macierzyństwie
Martę postanowiła wesprzeć Anna Czartoryska-Niemczycka, mama czworga dzieci. W swoim wpisie na Instagramie też użyła internetowej metafory. Jak malowniczo tłumaczy, podglądanie bajkowego życia prezentowanego w mediach społecznościowych z perspektywy matki wygląda jakby się, siedząc na małej stacyjce, zazdrościło podróżnym, przed którymi wielki świat stoi otworem:
Scrollowanie Instagrama na urlopie macierzyńskim jest jak siedzenie na stacji kolejowej w małym miasteczku, gdzie znajomi machają z okien przejeżdżających pociągów dalekobieżnych, otagowanych #secretproject i #lovemyjob, do egzotycznych kurortów i światowych metropolii. Wokół przyroda, uśmiech ukochanego dziecka, długie spacery, ale czasami, przy gorszej pogodzie, ta stacja wydaje się być jedyną atrakcją w mieście.
Zaapelowała także do bezdzietnych i ludzi z odchowanymi dziećmi, by czasem zlitowali się nad mamami maluchów, zadzwonili, okazali odrobinę zainteresowania, bo to ich nic nie kosztuje, a może zmienić czyjś dzień na lepsze:
Więc jeśli macie wokół siebie jakieś młode mamy, zadzwońcie, zapytajcie czy wszystko OK, wyciągnijcie je na kawę, spacer, potrzymajcie bobaska, żeby mogły zjeść obiad póki ciepły. Zróbcie im korzystne zdjęcie, przynieście jakiś drobiazg tylko dla nich, dajcie odczuć, że ich pociąg nie odjechał, bo będzie ich jeszcze mnóstwo, do nowych i pięknych miejsc. A póki co, niech ta stacyjka będzie miejscem pełnym dobra, ciepła i miłości
Pod wpisem aktorki pojawiło się wiele entuzjastycznych komentarzy:
Pięknie opowiedziane uroki macierzyństwa; I takich postów więcej proszę; Słowa w punkt, ale mało kto o tym pamięta niestety .
Rety, jakie to prawdziwe. Szkoda ze nie ma jeszcze tej świadomości w społeczeństwie ze młode mamy chcą wyjść, chcą się spotkać i oczywiście, że znajda na to czas! A to o dobrym zdjęciu to jakaś prawda objawiona, ciche marzenie każdej mamy
Zobacz też:
Michał Piróg żegna gwiazdę "You Can Dance". Tancerka zginęła w wypadku
Anna Lewandowska odsłania brzuch w letniej stylizacji. Co za figura!
***








