Są dobraną parą. Kochają się, zgodnie razem pracują (żona jest menedżerką aktora), mają dobre relacje ze swoimi córkami z poprzednich związków. Jednak ostatnio za nic nie mogą się porozumieć w ważnej kwestii: gdzie mają zamieszkać.
Wielki dwór pod Grodziskiem Mazowieckim. Drewniany, kryty gontem. Jest przestronny salon z kominkiem, kilka sypialni, trzy łazienki, gabinet.
Aktorowi wreszcie po wielu perturbacjach udało się go wykończyć. Ale wiele wskazuje na to, że chyba nieprędko tam zamieszka - jego żona Anita nie chce nawet słyszeć o opuszczeniu Warszawy.
"Nie dziwię się jej, jest młodą kobietą, która na co dzień uwielbia życie, towarzystwo, kino, teatr, wypady na kawę i do handlowych galerii. We wsi pod Grodziskiem, oddalonej od stolicy o 40 km, będzie czuła się jak na banicji" - opowiada jej dobra znajoma. Andrzej jest zirytowany, gdyż jego wizja codzienności jest inna.
"On ma dość bankietów, wielkomiejskiego zgiełku. Jest spragniony spokojnych wieczorów przy kominku, czytania książek w zaciszu gabinetu, kontemplacji w ogrodzie" - opowiada jego kolega.
Czyżby odezwała się dzieląca małżonków różnica wieku, a tym samym odmienność potrzeb? Dwa lata temu Anita widziała tylko jedną przeszkodę w przeprowadzce - jej córka Kasia chodziła do drugiej klasy gimnazjum, nie chciała więc, by zmieniała szkołę. Swojego stanowiska jednak nie zmieniła, choć Kasia skończyła już gimnazjum, chodzi do liceum i nic nie stoi na przeszkodzie, by dojeżdżała spod Grodziska do Warszawy.
Dla Andrzeja jest to cios. Budowę domu zaczął mniej więcej równo ze ślubem z Anitą, to miało być ich szczęśliwe gniazdo. Włożył w to przedsięwzięcie mnóstwo pieniędzy, wziął też kredyty. Na razie czeka, aż żona zmieni zdanie.
Zobacz również:










