Spodziewająca się pierwszego dziecka aktorka pojechała na badania kontrolne do państwowego szpitala. Lekarz zdecydował, że powinna zostać na obserwacji.
W swoich mediach społecznościowych 40-latka relacjonuje pobyt w państwowej placówce, w której jest pierwszy raz w życiu. Pokazuje, czym jest karmiona i w jakich warunkach przebywa.
Obecnie wizyty bliskich ograniczone są do minimum, co młode matki i personel bardzo sobie chwalą. Wcześniej dochodziło do koszmarnych sytuacji.
To jest mało komfortowa sytuacja, gdy jesteś po cesarce i masz podłączone te wszystkie cewniki, kable i nagle przechodzą obok obcy panowie. "Niezręczna sytuacja" - tak bym to nazwała. Może ta pandemia pokaże nową drogę, rozwiązanie, np. pokój odwiedzin. To byłby niezły pomysł, żeby tak się nie plątać między tymi wszystkimi kobietami - mówi Włodarczyk.

Horror na porodówkach
Niepokój wzbudzają wiadomości, które aktorka otrzymuje od innych kobiet.
Okazuje się, że w polskich szpitalach, szczególnie na oddziałach poporodowych, przed pandemią brakowało intymności. Zdarzało się, że kobiety karmiące piersią musiały robić to w towarzystwie mężów i teściów swoich koleżanek z sali. Tym z kolei bardzo często brakowało taktu.
Panowie nie tylko krzątali się po pokoju, ale i potrafili przyglądać się biustom innych karmiących matek. To jednak nie koniec. Odwiedziny często przypominały spotkania towarzyskie, cewniki wymieniane były w obecności obcych mężczyzn.
Cztery lata temu po cesarce. Ledwo się ruszam, cała obolała. Dzidziuś ze mną, a u mojej współpacjentki z sali mąż i teść w odwiedzinach do 23. Mąż spędzał godziny w fotelu do karmienia, grając na telefonie. Teść niezbyt dyskretnie interesował się, jak inne mamy karmiły - czytamy.
Po operacji, gdy już przewieziono mnie na salę (dalej naga), postanowiono założyć mi cewnik (miałam znieczulenie od pasa w dół). U pani, która leżała obok, w sali był jej syn, pielęgniarki nie wyprosiły go z sali i zakładały mi cewnik na jego oczach. W życiu nie czułam się bardziej zawstydzona, wręcz sparaliżowało mnie z zażenowania i strachu. Co gorsza ten typ też nie poczuwał się, żeby wyjść z sali - brzmi kolejna relacja.

Dochodziło również do sytuacji, gdy personel nie pozwalał zakładać młodym matkom bielizny poporodowej, bo "mają leżeć i wietrzyć ranę". Zdarzało się, że obok siedział mężczyzna, który akurat był w odwiedzinach u swojej żony.
Byłyśmy we trzy na sali i do jednej przychodził facet. Ciągle siedział w fotelu do karmienia. (...) Podkłady na łóżku były ciągle zabrudzone i jak wstawałam do dziecka czy do toalety, to ten ciągle aż zaglądał na to łóżko i na moje "nogi". Przy kolejnym porodzie już była pandemia i było cudownie. Cisza, spokój i pustki. Nikt obcy się nie kręcił.
Pandemia zmieniła wszystko
Agnieszka Włodarczyk nie może uwierzyć w to, co działo się na oddziałach przed pandemią. Nigdy wcześniej nie przebywała w państwowych placówkach. Ma nadzieję, że swój poród będzie wspominać jako cudowne doświadczenie. Wiadomości, które dostaje od swoich obserwatorek, są dla niej przerażające!
To jakieś straszne rzeczy, o których piszecie - komentuje. Jestem pierwszy raz w życiu w państwowym szpitalu, nie miałam świadomości, że aż takie hardcory mają miejsce. Ludzie nie mają absolutnie taktu i wyczucia - uważa.
Aktorka przygotowuje się do swojego pierwszego porodu. Partner przynosi jej obiady i przekazuje przez okno (szpitalne jedzenie nie do końca jej smakuje). Będzie mógł być obecny podczas rozwiązania naturalnego. Gdyby doszło do cesarskiego cięcia, zostanie wyproszony z bloku operacyjnego. Po narodzinach na chwilę dostanie dziecko do przytulenia.











