"Powinnam mieć milion rad, ale mam tylko jedną: nie bój się, dziecko!" – wyszeptała ukochanej córce w listopadzie, przed obroną dyplomu w studium aktorskim w Olsztynie.
Agnieszka Pilaszewska cieszy się, że wreszcie, po latach, będą bliżej siebie.
Tuż po maturze Kornelia oznajmiła: "Jadę do Paryża”.
Wraz z mężem, scenarzystą Maciejem Maciejewskim (61), ucieszyli się, iż pociecha chce kontynuować rodzinną tradycję ale nie przypuszczali, że tak szybko będą musieli się zmierzyć z syndromem pustego gniazda.
Agnieszka dodatkowo wyrzucała sobie, iż pracując, przegapiła wiele ważnych chwil w życiu jedynaczki.
"Za takie rozdarcie zawsze płaci się wysoką cenę" – mówiła.
Na szczęście w tym trudnym okresie miała obok swą bratnią duszę, Macieja.
Gdy go poznała, wiedziała, że będzie ojcem jej dzieci. Ostatnio nawet wykonują ten sam zawód, piszą scenariusze.
W ich dwupoziomowym warszawskim mieszkaniu słychać zgodny stukot klawiatur komputerów małżonków.
"W domu mi najlepiej. Maciejewski jest taki sam. Razem sobie dziczejemy" – żartuje aktorka.

Nie ukrywa, że tęsknili za energiczną i roześmianą Kornelią.
Agnieszka niczego nie pragnęła bardziej niż przytulić córeczkę, gdy ta w obcym kraju, żaliła jej się do słuchawki.
Mama liczyła, że po zakończeniu nauki latorośl wróci do Polski, ale ta wyjechała do Ameryki.
Kornelia uczyła się fachu na kursach Stelli Adler i w szkole Jamesa Franco. Ale i tak za największy autorytet uważa mamę.
"Jest moją mentorką oraz nauczycielką" – podkreśla.
Teraz, po obronie dyplomu, rusza na podbój show- biznesu. Ma już na koncie role w serialach, zagrała w filmie „Jak poślubić milionera”
"To dla mnie najpiękniejszy człowiek w kosmosie, w ogóle jestem fiśnięta na jej punkcie" – mówi Pilaszewska.
"Chciałabym żyć drugie tyle, żeby zobaczyć, jak rozwinie swoje piękne skrzydła" - dodaje.
Wraz z Maciejewskim wyczekują kolejnych wizyt ukochanej jedynaczki.
Zobacz również:



***








