Polski gwiazdor przed laty porzucił karierę i sprzedawał owoce morza
Wszyscy z pewnością doskonale pamiętają doktora Stefana Trettera ze szpitala w Leśnej Górze. W postać dyrektora placówki wcielał się Piotr Garlicki, który jest obecnie cenionym aktorem. Mało kto jednak wie, że lata temu porzucił pracę i imał się wszystkiego, co mogło mu zapewnić regularny dochód. W przeszłości między innymi był kierowcą ciężarówki oraz... sprzedawał owoce morza.
Piotr Garlicki jeszcze jako nastolatek podjął trudną decyzję i wyprowadził się z domu rodzinnego. Wszystko ze względu na napiętą atmosferę panującą w jego rodzinie oraz konfliktami z drugim mężem swojej matki. Jak sam relacjonował w rozmowie z "Życiem na gorąco":
"Wyszedłem z domu i nie wróciłem na obiad. (...) Byłem zdany na własne siły i samotność".
Nastolatek zaczął więc żyć na własny rachunek i tuż po maturze wybrał się na studia. Postawił na dość nietypowy kierunek - orientalistykę.
"Nie miałem zdecydowanych zainteresowań, a orientalistyka kojarzyła mi się z egzotycznymi wyjazdami. Rzeczywistość okazała się przyziemna, bo trzeba było zacząć od nauki 6 języków Indii i Pakistanu. To nie było na mój temperament. Zajęcia mnie tak serdecznie znudziły, że przestałem na nie chodzić" - powiedział na łamach "Dobrego Tygodnia" i przyznał, że konsekwencją jego zachowania było wydalenie go ze studiów.
Do zdawania do warszawskiej szkoły teatralnej Garlickiego namówił słynny aktor, Jacek Woszczerowicz, z którego synem się przyjaźnił. Szybko okazało się, że ta porada była wyjątkowo trafna. Garlicki bowiem w latach 70. i 80. był jednym z najpopularniejszych polskich aktorów. Na swoim koncie ma role w takich produkcjach jak "Za ścianą" czy "Smuga cienia".
W szczytowym momencie swojej kariery Garlicki postanowił jednak opuścić kraj. Nie odpowiadała mu ówczesna sytuacja polityczna, więc, jak sam uznał, nie pozostało mu nic innego jak przeprowadzka. W kieszeni miał 100 dolarów, a u boku ukochaną dziewczynę, kiedy na 15 lat przeniósł się do USA.
"Byłem kierowcą ciężarówki, pracowałem w sortowni swetrów, a najdłużej - bo 12 lat - w firmie zajmującej się sprzedażą owoców morza. Popularność zostawiłem na granicy i nie miałem z tym problemu. (...) Zaczynałem od zera i dzięki mojej ciężkiej pracy dorobiłem się domu, dwóch samochodów, mogliśmy wyjeżdżać na wakacje. W Polsce w latach 80. to byłoby niemożliwe" - tłumaczył w jednym z wywiadów.
Pobyt na obczyźnie miał też inny, zdecydowanie mniej przyjemny aspekt.
"(...) Przez wiele lat nie mogłem opuścić Stanów, bo byłby to bilet w jedną stronę. Nie mogłem więc przyjechać na pogrzeb mojej matki, nie odwiedzałem syna Łukasza z pierwszego małżeństwa, którego zostawiłem w Polsce. To są decyzje, które mają później konsekwencje w dalszym życiu - wyznał Garlicki w rozmowie z "Vivą!".
Po 15 latach aktor zdecydował się na powrót do Polski. Choć do ojczyzny wrócił z drugą żoną i ich wspólnym synem, Kasprem, to już wkrótce ponownie został sam. Kobieta zabrała bowiem pociechę i wyjechała do Stanów. Na pocieszenie Garlickiemu została praca, zwłaszcza, że w jego karierze nastąpił przełom. To właśnie wtedy dostał rolę dyrektora szpitala w Leśnej Górze w serialu "Na dobre i na złe".
Piotr Garlicki w czerwcu będzie obchodził 80. urodziny i nadal nie zwalnia tempa. W ubiegłym roku zagrał w filmie oraz serialu "Niepewność". Synowie również poszli w jego ślady - Łukasz Garlicki jest wziętym aktorem, natomiast Kasper od lat sprawdza się w dubbingu.
Zobacz także:
Gwiazdor "Na dobre i na złe" musiał wyjechać z Polski. Niewiarygodne, czym się zajmował
Syn Piotra Garlickiego to znany aktor. Niewielu wiedziało, że są rodziną
Syn Piotra Garlickiego to znany aktor. Niewielu wiedziało, że są rodziną