Dawid Woliński o cenach nad Bałtykiem. Nie gryzł się w język: "To ja podziękuję"
Dawid Woliński podzielił się swoją opinią na temat wysokich cen nad Bałtykiem. Zauważył, że dana kwota powinna zawsze odpowiadać jakości usług oraz wyjątkowości miejsca, co niestety nie zawsze idzie w parze z realiami polskiego wybrzeża.
Temat cen nad polskim morzem powraca co roku jak bumerang. Turyści lubią wrzucać do sieci zdjęcia tzw. paragonów grozy, udowadniając, z jak wysokimi kosztami wiąże się urlop nad Bałtykiem. O opinie w tej sprawie został zapytany projektant mody i miłośnik luksusu Dawid Woliński.
Woliński w rozmowie z Pudelkiem zauważył, że wysoka cena nie zawsze adekwatna jest do jakości.
"Ja lubię ekskluzywne miejsca, nie miejsca, które mają wysokie ceny - to jest taka różnica. W ekskluzywnych miejscach kwota jest wyższa niż regularnych posiłków, ale to jest zrozumiałe. Z założenia oferują tam usługi powyżej pewnego klasycznego standardu" - wyznał Dawid Woliński.
Projektant podzielił się też własnym doświadczeniem, kiedy to niedawno wybrał się w podróż do stolicy Włoch. Choć sporo się wykosztował za posiłek w jeden z restauracji, był tego wart.
"Ostatnio byłem w restauracji w Rzymie, w przepięknym miejscu na tarasie dachu hotelu. Jakiś stek tam kosztował 70-80 euro. Drogo, ale z przepięknym widokiem na co najmniej 10 nieziemskich zabytków. Do tego atmosfera wspaniała i ja absolutnie nie mam z tym problemu. Ale jeżeli mam zjeść w jakiejś spelunie w krzakach rybę za 200 złotych, to ja podziękuję" - skwitował projektant.
Dawid Woliński jak czas temu rozprawiał się na temat swoich ulubionych wakacji. Projektant nie jest zwolennikiem wyjazdów typu all inclusive.
"Nie żadne all inclusive. Kuchnia gourmet, wszystkie wspaniałe restauracje, co najmniej siedem, jedna z gwiazdką Michelin. Ja nie byłem na wakacjach all inclusive, ale kojarzę, że trzeba chodzić całe dnie z opaską. Ja lubię hotele butikowe, lubię hotele, które oferują mniej pokoi, mniej domków na zasadzie, że jest to takie bardziej prywatne, kameralne wydarzenie. Rozumiesz, biegasz tam bez ubrania, maks w kąpielówkach i w T-shircie. Chciałbym, żeby to była prywatność, a nie osiemset osób obok mnie" - wyjawił w wypowiedzi dla Pudelka.
W tym samym wywiadzie ujawnił, że wybrał się na Malediwy, ale na własnych zasadach.
"Nie wybrałem domku na wodzie i to z pełną premedytacją. Chciałem domek na wyspie, na piasku, żeby był otoczony drzewami i miał mikrobasenik. Szum fal uwielbiam, ale też nie cały dzień" - tłumaczył.
Zobacz też:
Woliński grzmi na wesela w Polsce. Tak lepiej nie ubierać się na ślub
Nie do wiary, co spotkało Wolińskiego na wakacjach: "Musiałem wracać do domu w klapkach"