Ta śmierć wstrząsnęła Polską. Tragiczne zabójstwo Andrzeja Zauchy. Zazdrosny mąż strzelił dziewięć razy do artysty
To wyjątkowa zbrodnia, ponieważ morderca sam zgłosił się na policję. Andrzej Zaucha (†42 l.) był u szczytu sławy, kiedy życie odebrał mu Yves Goulais (62 l.). Oto historia jednego z najbardziej utalentowanych piosenkarzy w Polsce, którego karierę przerwał bezmyślny mord.
Sprawca żyje do dziś i - co ciekawe - nie wygląda na psychopatę. To wykształcony i kulturalny człowiek, którego zaślepiła miłość do kobiety. Jak to się stało, że na jego drodze stanął Andrzeja Zaucha?
Andrzej Zaucha urodził się w Krakowie 12 stycznia 1949 roku. Był polskim wokalistą jazzowo-popowym, saksofonistą i perkusistą, a także aktorem oraz artystą kabaretowym. Zaczął występować w latach 60. jako wokalista jazz-rockowego zespołu "Dżamble", a w 1980 roku rozpoczął karierę solową.
Jego możliwości wokalne i różnorodność repertuaru budziły podziw, ponieważ był muzycznym samoukiem. W młodości trenował kajakarstwo, wystąpił na mistrzostwach Polski, wygrywając je trzykrotnie, jednak zwyciężyła miłość do muzyki. Oprócz wielkiego talentu był także ciepłym, skromnym i dowcipnym człowiekiem, uwielbianym w środowisku artystycznym.
"Moim zdaniem Zaucha był jednym z najlepszych polskich wokalistów jazzowych w historii. Wspaniale śpiewał, świetnie improwizował i do tego miał dobry czarny głos. Autentycznie czuł muzykę. Potrafił zagrać na wszystkim, co mu w ręce wpadło" - tak pisał o artyście Marek Karewicz w swojej książce "Big Beat".
W życiu osobistym był szczęśliwym mężem i ojcem. Jego żona, Elżbieta (†39 l.), była dla niego skarbem i z nią konsultował każdą, nawet najdrobniejszą decyzję. Ich szczęście zostało przerwane. Elżbieta Zaucha miała tętniaka mózgu i doznała wylewu.
Mimo usilnych starań lekarzy zmarła 31 sierpnia 1989 roku. Piosenkarz po jej śmierci zupełnie się załamał - rzucił się w wir pracy, ale przyjaciołom zwierzał się, że nie chce żyć i myśli nawet, aby sobie coś zrobić. Przy życiu trzymała go tylko 15-letnia wówczas córka, Agnieszka Zaucha (36 l.).
W 1988 r. 23-letnia Zuzanna Leśniak grała w operze "Kur zapiał" w Teatrze STU. Partnerował jej na scenie Andrzej Zaucha. Po śmierci żony chciał porzucić karierę artystyczną, ale przyjaciele przekonywali go, że praca będzie dla niego najlepszym remedium. Krzysztof Jasiński zaoferował mu tytułową rolę Pana Twardowskiego.
Zuzanna Leśniak była o 16 lat młodsza od Zauchy i całkowicie nim zafascynowana. Zaprzyjaźnili się, a z czasem wokalista zaczął odwzajemniać uczucie. Przeszkodą był fakt, że Leśniak była już mężatką. Partner kobiety - Yves Goulais znał Zauchę i wiedział, że łączy go zażyła znajomość z Zuzanną, jednak nie przypuszczał, że mają romans.
Pewnego razu pod nieobecność męża Leśniak zaprosiła piosenkarza na noc, ale nie powiedziała mu, że jej mąż wróci nad ranem. Celowo chciała doprowadzić do konfrontacji obu panów. Dla Francuza był to szok, gdy zastał oboje w dwuznacznej sytuacji. Doszło do rękoczynów, a potem zdradzony mąż oświadczył piosenkarzowi, że będzie musiał go zabić.
Po odkryciu romansu Goulais próbował zatrzymać przy sobie żonę, w której był do szaleństwa zakochany, ale ona sama dolewała oliwy do ognia - od zdemaskowania cały czas spotykała się z oboma mężczyznami. Goulais w końcu pojechał do Francji, gdzie kupił broń, i zaraz wrócił do Polski.
10 października 1991 r. wytropił Zauchę, który unikał z nim kontaktu, na parkingu Teatru STU. Obok niego stała Zuzanna Leśniak. Zazdrosny mąż strzelił dziewięć razy do artysty, przypadkowo jednak jeden pocisk trafił w Zuzannę. Muzyk zmarł na miejscu, a kobieta w karetce. Goulais zgłosił się na komendę.
Wiadomość o śmierci kobiety załamała sprawcę, który od początku współpracował z policją. Goulais został uznany za winnego zabójstwa Zauchy z premedytacją, nieumyślnego spowodowania śmierci Zuzanny Leśniak i nielegalnego posiadania broni. Sąd skazał go na 15 lat pozbawienia wolności.
Po wyroku zabójca sprzedał mieszkanie, które należało do niego i Zuzanny Leśniak, a całą kwotę przekazał osieroconej córce wokalisty - Agnieszce. W więzieniu nie sprawiał problemów i był lubiany zarówno przez współwięźniów, jak i służbę więzienną. Za kratkami ukończył studia na odległość na Uniwersytecie Stendhala w Grenoble, które uprawniały go do nauczania francuskiego obcokrajowców, a jego pierwszymi uczniami byli współwięźniowie.
Nadal zajmował się scenografią i reżyserią. Ze współosadzonymi nakręcił cztery filmy krótkometrażowe, a zysk z ich sprzedaż przekazał placówkom opiekuńczo-wychowawczym. Na wolność wyszedł 1 grudnia 2005 roku. Do dziś reżyseruje i pisze scenariusze pod pseudonimem. Pracował między innymi przy serialach "Leśniczówka" i "Kryminalni".
W rozmowie z Wirtualną Polską Yves Goulais powiedział:
"Nie czuję się ofiarą. Ja żyję, a Zuzanna i Andrzej nie. Oni mieli prawo się spotykać. Czułem się jednak zdradzony. Nie miałem absolutnie prawa do takiej reakcji, do jakiej doszło. Dopiero niedawno zrozumiałem, jakie mechanizmy sprawiły, że ja - normalny człowiek, jeżdżący do szpitali z pomocą charytatywną - nagle stałem się potworem. Potem czułem się bardzo winny, a pobyt w więzieniu mnie uratował. Oceniam, że 15 lat więzienia to niska, symboliczna kara".
Żal tak wielkiego talentu, jakim był Andrzej Zaucha, ale zobaczcie, do czego może doprowadzić ślepa miłość...
Zobacz też:
Wstrząsające zabójstwo Johna Lennona. Sprawca zbrodni od 42 lat przebywa w więzieniu
Córka polskiej gwiazdy zamordowana. "Moje dziecko jest już w lepszym świecie"
Wstrząsająca tajemnica morderstwa Versacego. Legenda zastrzelona przez geniusza!