Przełom ws. Rynkowskiego. Najnowsze doniesienia zmieniają wszystko
Po ostatnich doniesieniach ws. Ryszarda Rynkowskiego w mediach aż zawrzało. Piosenkarz nie pojawił się na festiwalu w Opolu z uwagi na wypadek samochodowy - a przynajmniej tak brzmiała pierwotna wersja wydarzeń. Z czasem wyszły na jaw okoliczności, w jakich doszło do zdarzenia, a teraz prawnik gwiazdora przekazał kolejne informacje. To wszystko zmienia.
Ryszard Rynkowski miał być jedną z gwiazd niedzielnego koncertu poświęconemu twórczości Jacka Cygana. Niestety wokalista nie dojechał do Opola, o czym widzowie dowiedzieli się dopiero w momencie, gdy miał wejść na scenę. W dość niefortunny sposób, w kontekście późniejszych rewelacji, wytłumaczył go wówczas główny bohater wieczoru. Jak potem tłumaczył, nie wiedział, co tak naprawdę się stało.
Najpierw rozniosła się wieść, że artysta miał kolizję w drodze na występ, ale szybko została ona obalona. Następnego dnia "Super Express" poinformował, powołując się na ustalenia służb, że zajście miało miejsce już w sobotę, a spowodował je sam Rynkowski. Funkcjonariusze znaleźli go godzinę później śpiącego w jego własnym domu. Ale to nie wszystko.
Młodszy aspirant, Paweł Dominiak, rzecznik prasowy brodnickiej policji, przekazał, że mężczyzna miał wówczas 1,6 promila w organizmie. W związku z tym piosenkarzowi grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności i zakaz prowadzenia pojazdów.
To, co właśnie się wydało, może jednak wszystko zmienić.
Już w poniedziałek wieczorem przedstawiciel prawny Rynkowskiego informował, że mogło dojść do pewnych nieprawidłowości, które wymagają dodatkowego wyjaśnienia. Chodzi o stopień zamroczenia, w jakim znajdował się gwiazdor.
"Odnosząc się do pojawiającej się w przestrzeni medialnej informacji (...), obrona wskazuje, iż dla ustalenia rzeczywistego stężenia (...) niezbędne będzie przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego, bowiem w sprawie zachodzi szereg wątpliwości, których rozstrzygnięcie wymaga wiadomości specjalnych" - napisał Adam Kozioziembski w oświadczeniu dla portalu Jastrząb Post.
W kolejnej wypowiedzi mecenas doprecyzował, co miał na myśli.
"Stężenie (...), które jest w zarzucie, najprawdopodobniej nie odpowiada stężeniu, jakie mogło być w organizmie w chwili prowadzenia pojazdu. Między czasem, kiedy miał prowadzić samochód, a czasem zatrzymania minęło około półtorej godziny" - zaznaczył adwokat w rozmowie z "Faktem".
Potwierdził, że poziom upojenia mógł gwałtownie wzrosnąć już po opuszczeniu pojazdu, co oznacza, że Rynkowski prawdopodobnie sięgnął po większą dawkę napojów wysokoprocentowych dopiero po powrocie do domu.
Rozwiązanie tej kwestii jest kluczowe dla prawidłowej i rzetelnej oceny sytuacji. Wspomniany stopień wpływa na to, jak zostanie zakwalifikowane ryzykowne zachowanie sprawcy na drodze i jakie będzie miało ono konsekwencje prawne.
Bez względu na to, w jakim kierunku potoczy się jego sprawa, Ryszard Rynkowski zdążył już publicznie przeprosić za swoje zachowanie.
"Drodzy Fani, chciałem wszystkich Was najmocniej przeprosić za zdarzenie z dnia 14 czerwca 2025 roku. Zdaję sobie sprawę z tego, że zawiodłem wielu z Was, szczególnie wspaniałą opolską publiczność. Obiecuję, że sytuacja ta stanowić będzie dla mnie lekcję, z której wyciągnę odpowiednie wnioski" - przekazał we wspomnianym oświadczeniu.
Zobacz też:
Rynkowski raz zastąpił Markowskiego na scenie. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie
Ryszard Rynkowski nie drży o przyszłość. Lata temu dobrze zainwestował i już się nie martwi
Rynkowski miał być nauczycielem. Tylko ona wierzyła, że będzie artystą